niedziela, 24 kwietnia 2016

Co pił Karol I Habsburg?


A może nic nie pił, bo wkrótce po zesłaniu go na Maderę zmarł na zapalenie płuc? Nie popełnijcie takiego błędu i wykorzystajcie pobyt na tej portugalskiej wyspie do skosztowania tamtejszych trunków. Nie ma ich zbyt wielu, a najbardziej znanym jest oczywiście wzmacniane wino. Ja mam pecha do win wzmacnianych, bo będąc ubogim próbuję zazwyczaj ich odmian z najniższych półek, a te są niesmaczne i kacogenne. Stąd moje zdziwienie, że madera może być taka smaczna. Blandy’s to jeden z największych lokalnych producentów, ma w środku miasta Funchal coś na kształt muzeum, za kilka euro można zobaczyć kilka rzeczy zbędnych, spróbować ze trzy kieliszki, bez zwiedzania można skorzystać z firmowego sklepu. Win produkuje co niemiara, od białych wytrawnych do słodkich najmocniejszych i najsłodszych. Ja piłem wyrób dość prosty, trzyletnie wino z najpopularniejszych tam winogron tinta negra, 19% mocy, cukier (krzepi) resztkowy 123 g/l – czyli ulepek. Ale to zestawienie – moc, słodycz, smak, beczka – bardzo ładnie się zharmonizowało. Albo było mi wszystko jedno – najlepiej sprawdźcie sami, to wino można kupić w Polsce, w sklepach internetowych chodzi po ok. 80 zł, ale może też być w ofercie Tesco.
Madera z Madery to oczywistość, ale na wyspie robią też ... rum! A więc dzienników rumowych ciąg dalszy! Rum prosto z plastikowej butelki, o zachęcającej nazwie „woda ognista” (aquardente). I co? I można! Genialny! W nozdrza zamiast zapachu tanich kosmetyków uderza mocny aromat oliwki. W smaku go już nie ma, ale jest czysty, wyraźny, ale niespecjalnie agresywny smak rumu. Przewyższa wszystko co ostatnio wypiłem w tym temacie. A druga plastikowa buteleczka? To lokalny przebój, alkopop wytworzony z tegoż rumu, soku z cytryny i miodu (moc 20%). I co? I można! Super! Olejcie wino, kupujcie rum i ponchę!
Zbudowany portugalsko-wyspiarską ofertą mam dla was jeszcze jedną pozytywną wiadomość. Indeks nadopiekuńczosci Christophera Snowdona ulokował Polskę w środku skali, z nienajgorszym punktowym wynikiem – co dziwi, bo nasza ucieczka od realnego socjalizmu nie jest specjalnie udana. Może dlatego, że uwzględniono e-papierosy, a uciekając wolno, wolno reagujemy i jeszcze ich nie zabroniliśmy. Ale biorąc pod uwagę tylko alkohol skaczemy z uśrednionej pozycji 15. na 9. A gdyby pan Snowdon uwzględnił obowiązek nalepiania banderol akcyzowych na wino (jedyny takiu przypadek w Europie), to pewnie byśmy jeszcze bardziej awansowali. Rządzie! Parlamencie! Daj się ludziom napić w spokoju!

7 komentarzy:

  1. Zapomniałem napisać, że pan Snowdon zajmuje się problematyką wpływu Państwa na spożycie używek, m.in. napisał niedawno raport z badań, z których wynika, że 10 lat po zliberalizowaniu przez UK zasad podawania alkoholu - zniesienie ograniczeń czasowych - można stwierdzić, że liberalizacja ta w żaden sposób nie wpłynęła na spożycie alkoholu i wzrost przestępczości. Spożycie nawet trochę spadło - Snowdon twierdzi, że jak się ludziom daje wolny wybór, to wybiorą rozsądniej. Ja aż takim optymistą nie jestem, ale podejście Snowdona jest bliskie mojemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo jak człek zrobi sobie zapas to mimo że się będzie przelewało wypije wszystko. A jak kupi za mało to mu się nie będzie chciało iść do sklepu. .. do łóżka bliżej. ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo jak człek zrobi sobie zapas to mimo że się będzie przelewało wypije wszystko. A jak kupi za mało to mu się nie będzie chciało iść do sklepu. .. do łóżka bliżej. ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu wzmiankowany tekst: http://www.iea.org.uk/publications/research/drinking-fast-and-slow-ten-years-of-the-licensing-act
      Te brytyjskie ograniczenia dotyczyły godzin otwarcia pubów, ale mechanizm chyba był podobny - przed godziną zamknięcia goście pili na czas - gdy takiej godziny nie ma, nie ma się do czego spieszyć.

      Usuń
  4. Te banderole na winie to straszna kaszana... Wszyscy na to narzekają, a w dodatku przez nie wino jest droższe, bo prawie wszyscy producenci doliczają sobie jakieś kwoty za ich naklejenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nie, my mamy w zapasie jeszcze niespodziankę, gdyby ktoś się przyzwyczaił do banderol podatkowych. My mamy banderole legalizacyjne! Napiszę o tym w maju, bo pojawi się okazja.

      Usuń
    2. Tak, o nich też słyszałem, ogólnie porozmawiałem sobie ostatnio trochę na ten temat ze znajomym importerem win. Legalizacja to kolejny stopień do akcyzowego piekła, na szczęście ponoć wielu urzędników działa na zasadzie "spadła banderola, to przyklej coś i będzie po problemie".

      Usuń