niedziela, 9 sierpnia 2015

Co na prezent?

Często dostaje w prezencie alkohol kupiony za granicą, zdarza się więc, że chce się zrewanżować i sprezentować coś co jest polskie, oryginalne i smaczne. Oto kilka propozycji.
Piwo – nowofalowa rewolucja przynosi ze sobą setki butelek, ale to przecież powtórzenia stylów nam geograficznie obcych, nie wspominając o tym, że zdarzyć się może „polskie” piwo kontraktowe, w którym polska będzie tylko etykieta, bo nawet nie woda, skoro zostało wyprodukowane w Belgii, Łotwie czy Czechach. Tak wiec pozostaje nam albo piwo grodziskie (znowu produkowane w Grodzisku pod nazwą „Piwo z Grodziska”, dostępne np. w sieci Żabka), albo porter bałtycki. Kiedyś królował Porter Żywiecki, ale teraz ma sporą konkurencję, na przykład nagradzany Komes z Browaru Fortuna z Miłosławia albo wędzony porter z browaru Gościszewo – tan zdecydowanie w prezentowym wydaniu.
Wina – tu znowuż trudno o coś wyraźnie polskiego, nie mamy szczepów endemicznych, w zasadzie można by polecić wina owocowe, niestety to produkt nadal kierowany do odbiorcy niewybrednego, odradzam.
Nalewki – duży wybór, ciągle nowi producenci, ładne opakowania, warto poszukać produktów od właściciela gorzelni, wtedy w cenie nie ma podwójnej akcyzy – na przykład Miody Mazurskie, seria nalewek Piasecki, to nalewki na mieszance miodu i owoców, moc 40%, to je wyróżnia, bo zazwyczaj są słabsze.
Likiery – po śmierci poznańskiego Goldwassera (te, które są na rynku, pochodzą z Niemiec), zdecydowanie wygrywa Rosolis z Łańcuta. Trzy smaki, różany, ziołowy i kawowy, moc 40%, polecam kawowy, bezbarwny, słodki, ale mocny, świetny do... kawy.
Miody pitne – teoretycznie pochodzą ze Skandynawii, ale taki wybór chyba jest tylko w Polsce. Polecam Mazurskie, Nidzicę, Jarosa i APIS Lublin.
Wódki – w większości krajów europejskich i Rosji robi się wódkę ze zbóż, chyba głównie pszeniczną, więc nie jesteśmy tu zbyt oryginalni. Paradoksalnie uważana u nas za gorszą wódka z ziemniaków robi większe wrażenie na przykładowo Rosjanach. Można podarować wódkę Baczewski – wywodzącą się z Lwowa, ale produkowaną obecnie w Austrii, więc niespecjalnie polską, ale zawsze mamy naszą Luksusową (i kilka innych, na przykład Strykover). Ale można też zaproponować Okowitę miodową – unikalny destylat z miodów, leżakowany, niestety bardzo trudno dostępny, robią go Miody Mazurskie. Mamy tez trochę destylatów owocowych, całą serię udanych robi Maurer.
Tym razem kupiłem dziwoląga – wódkę Krova. Destylat ziemniaczany, żytni i pszeniczny, robiona na zamówienie Hiszpanów, ale produkt polski, z Leszna. Na etykiecie Kazimierz Wielki, oprócz tego naklejona reprodukcja polskiego znaczka pocztowego, tylko ta nazwa trochę dziwaczna.
A wy coś polecacie? Moja lista jest uboga, pewnie można ją sporo rozszerzyć.
PS. Kupując Krovę kupiłem też wspominany przy okazji mocnych alkoholi Gin Finsbury 60%. To typowy gin londyński, ma jeden intensywny smak – jałowiec. Większa moc tylko go wzmacnia, poza tym 60% wystarcza już by poczuć pieczenie w gardle, całość wydaje mi się za mocna, trudna w konsumpcji, musiałem po pewnym czasie posiłkować się tonikiem. No i butelka była litrowa, nie przeczę, że głowa następnego dnia trochę bolała.