czwartek, 13 lutego 2014

Jak przemienić wino w wermut

Zdarzyło wam się kupić wino, które okazało się niepijalne? Co z nim zrobić, jeśli nie chcecie go wylać do zlewu? Wino czerwone może zostać użyte jak o marynata do mięsa, ale trzeba uważać, jeśli wino jest ohydne, można zepsuć smak mięsa. Można wino czerwone przemienić w grzaniec, ale jeśli jest wytrawne, należy pamiętać o dodaniu sporej ilości cukru lub miodu. Znowuż białe wino można próbować schłodzić do temperatury bliskiej zera, wtedy zabijemy wszelkie smaki. Można wymieszać z wodą robiąc z niego szprycer, można też dodać do niego soku, np. żurawinowego lub cytrynowego. Ale białe wino można tez szybko przemienić w wermut. No może nie w wermut, lecz w napój wermutopodobny, przemiana wina w wermut jest jednak dość skomplikowana i czasochłonna. Otóż pojawiły się na polskim rynku włoskie napoje Crodino i Chino, słodkie bittery, raczej nienadające się do bezpośredniego spożycia, ale dobrze wypadające w mieszankach. Chino produkowane jest przez San Pellegrino, to jeden z chinotto – napojów na bazie pomarańczy pachnącej (citrus myrtifolia), z dodatkami ziołowymi, ciemny, gazowany, trochę w stylu słodkiej coli. W Polsce dostępny w butelkach 0,2 l, ale we Włoszech także w pet-ach czy puszkach. Crodino produkowany przez Campari jest słodkim i gazowanym napojem na bazie ziół, kolor ma pomarańczowy, butelkowany wyłącznie w buteleczki 0,1 l. Oba napoje polecane są do drinków, np. Crodino jest składnikiem cocktailu „Sixteen Rum”, będącego mieszanką Crodino, czerwonego wermutu i rumu. Ale ja polecam je jako dodatek do białych wytrawnych win – skutecznie zmieniają ich smak w coś podobnego do wermutu, wystarczają do tego niezbyt duże ilości. Smak jest tak intensywny, że zabija wszystkie inne, tak właśnie uratowałem manzanillę z wpisu o Marksie & Spencerze. Buteleczki kosztują w Polsce ok. 4 zł.

sobota, 1 lutego 2014

Meandry marksizmu-spenceryzmu (t. II)

Jedna skromna butelka na zdjęciu? A i to tylko dlatego, że zdjęcie jest obowiązkowe. Poszedłem w styczniu zobaczyć ofertę mocnych alkoholi w M&S – tym razem ceny nie miały świątecznych zniżek. Najniższa półka to seria, z której próbowałem rum. Jest tam wódka, rum, gin i whisky – wszystkie z minimalistyczną biała etykietą i ceną – 34 zł. To jest drobne nieporozumienie, cena powinna wynosić dobre kilkaset tysięcy złotych, w każdym razie równowartość zabiegu przeszczepienia wątroby, i to oczywiście M&S powinien być płatnikiem, a nie klient. Każdy z tych tanich trunków ma swój odpowiednik w średniej półce, tu już mamy różnorodne kształty butelek i wzory etykiet. Jedna jest tylko cena – 49 zł. Za tę cenę mam spory wybór markowych trunków i jestem na 100% pewien, że trafię coś lepszego (to po doświadczeniu z brandy). Poza tym są wynalazki – jakiś aromatyzowany gin, coś jeszcze aromatyzowanego, spory zestaw likierów w zaporowych cenach, no i z wyższej półki gin za 90 zł. To są ceny mało konkurencyjne jak na produkty sieciowe, za 90 zł (a nawet mniej) mogę kupić Bombay Sapphire. Wiec nie kupiłem nic. No ale że nie mogłem wyjść z pustymi ręcyma, kupiłem trochę win. Okazało się, że wina w promocji (–30%, czyli po 20 zł) to te same wina, które M&S przeceniał rok i dwa lata temu. Nudne, zaledwie poprawne, znam je na pamięć. Akurat kilka dni później kupiłem kilka win w Makro i te drugie wygrały zdecydowanie. Są dwa wina z Libanu – rzadkość w Polsce, ale po ok. 50 zł. To i tak jest niepokojące, bo to dość niska cena jak na libańskie wina, ale z drugiej strony największym odbiorcą win libańskich jest właśnie UK. Jak ktoś ma trochę zbędnych pieniędzy to niech kupi i napisze mi czy warto, Alternatywą dla mnie jest wyjazd do Libanu, a jak pisałem mam alergię na bomby i wybuchające samochody.
Przeszukałem też półki z artykułami spożywczymi – szukałem (bezskutecznie) relisha – i to też jest porażka. Po pierwsze od początku M&S w Warszawie asortyment się nie zmienił, poza tym, to co było jadalne/pijalne zniknęło z półek. To są jakieś odpadki – może M&S poszedł śladem Tesco i sprzedaje w Polsce to, czego nie może sprzedać w UK? Dość narzekania – coś extra musiałem kupić, padła na manzanillę za przeszło 30 złych. To wytrawne sherry, powinno być cytrynowo-słone. Zapach jeszcze był znośny, ale smak porażający. Jakieś brudne majtki, skarpetki, przepocona koszula, cały zestaw bielizny do prania, Czy ja jestem pralnia automatyczna, żeby mieć z takimi rzeczami do czynienia? Basta! (Możliwe, że wino się utleniło, ono nie może zbyt długo leżeć w butelce, ale na etykietach nie ma żadnych dat.) Pożegnam M&S na kilka lat (chyba, że dostanę paczkę z trunkami do degustacji, wtedy zmienię zdanie i napiszę, że to najlepszy wybór alkoholi w RP).
PS. Co zrobić jak się ma wino nie do wypicia? Porady wkrótce.