wtorek, 14 grudnia 2010

Niedźwiedź odwiedza człowieka-pijaka

Do prezydenta Komorowskiego przyjechał Miedwiediew, i tak się złożyło, że w tym samym czasie do człowieka-pijaka zawitali bliscy z Moskwy. Wśród prezentów znalazły się trunki, które człowiek-pijak wypił natychmiast, by nie dać szansy innym go ubiec. No i potwierdziło się, to co człowiek-pijak już pisał – nie trzeba jechać do Paryża, by napić się dobrych koniaków i szampanów – wystarczy pojechać do Moskwy. Niestety podróż i pobyt w Moskwie są droższe niż w Paryżu. Można obniżyć koszty korzystając z pociągu, ale w sypialnych wagonach produkcji rosyjskiej ktoś opatentował pionowe łóżka, a sama podróż trwa dobę.
Wracając do trunków - koniaki i szampany, bo Rosjanie jednak nie ulegli presji kapitalistów i twardo trzymają się francuskich nazw. Koniak Trofiejnyj  (czyli Zdobyczny) z Kaliningradu wlany został w butelkę przypominająca piersiówkę, ma różne gwiazdy pięcioramienne i dwugłowe orły jako ozdoby. Taki przerost formy nad treścią nie zapowiadał nic dobrego, a tu się okazało, że brandy jest przednia, dokładnie taka jak człowiek-pijak lubi, niesłodka, ale też nie za bardzo cierpka. Producent twierdzi, ze to rosyjski koniak czteroletni wyprodukowany z francuskich koniaków. Tak  że mamy misz-masz jak pod Borodino. Ale to okazało się dopiero preludium do koniaku Starejszina. Ten ma butelkę trochę podobną do Hennesy, ale na niej zamiast gwiazdek jest wizerunek jakiegoś starca – zapewne ilustracja faktu, że aby żyć długo trzeba pić dużo koniaku. Ten wypity był siedmioletni, i faktycznie od poprzedniego był trochę bardziej wytrawny i aromatyczny. Bardzo człowiekowi-pijakowi smakował, i nie zmienił tego fakt, ze na etykiecie napisano, iż to z kolei jest koniak z Hiszpanii. Ale rosyjski. A na popitkę wypił szampana z domu szampańskiego Abrau-Durso - fabryki z regionu krasnodarskiego produkującej szampany od XIX wieku. Doskonały wytrawny szampan idealnie wpasował się w koniakowe smaki. Szkoda słów.
Teraz pozostało człowiekowi-pijakowi cierpliwie doczekać przyszłorocznych wakacji, kiedy odwiedzi Rosję – i powędruje nad Wołgę mijając po drodze lasy, w których sprytny Iwan Susanin wystrychnął Polaków na dudka. Ale tym razem historia potoczy się inaczej...
PS. Ceny tych trunków to: 30-40 zł za koniaki, ok. 30 zł za szampana.

czwartek, 2 grudnia 2010

Butelka znaleziona na lotnisku (Marinettiemu)

Minęło dziś 66 lat od jego śmierci. No to uczcijmy. Ale czym?
Człowiek-pijak pisał poprzednio o amaro – włoskich wódkach/nalewkach ziołowych. Amaro nie jest zresztą tylko włoskie – ono jest światowe – becherowka , gorzka żołądkowa, jaegermeister – to najpopularniejsze w Polsce amaro. Myśmy z amaro wszyscy (na całym świecie zresztą)!
A teraz dygresja. Człowiek-pijak zawsze kupuje na lotniskach alkohol. Z trzech powodów. Po pierwsze panicznie boi się latać i strach zabija alkoholem. Po drugie kupuje tam alkoholowe prezenty dla znajomych. A po trzecie kupuje tam trunki, których nie udało mu się kupić w lokalnych sklepach – a że są mainstreamowe, liczy na ich obecność w duty free shopach (duty niestety już nie jest free w UE).
Wracając do amaro - bardzo udanym produktem jest Strega. Człowiekowi-pijakowi udało się je tym razem kupić na lotnisku w Mediolanie. Pochodzi z Rzymu, robi się ją od 1860 roku i nie jest to typowa włoska żołądkówka. Te są zazwyczaj bardzo ziołowe, wytrawne, ciemne i raczej mało alkoholowe. Strega jest czymś pośrednim między typowym amaro a limoncello. Ma bardzo intensywny smak skórki cytrynowej, jest słodkie i rozsądnie mocne (40%) - ale ma też w sobie wiele nut ziołowych. Pije się to bardzo zachłannie – a tym bardziej zachłannie, że ci znający ten trunek wiedzą, iż kac po wypiciu dużej ilości jest znikomy (to znaczy nie ma go pod warunkiem, że Stregi się nie zmiesza z czymś innym, co nie jest akurat niemożliwe).
Druga dygresja. Strega to strzyga – czarownica. Jej wizerunek widnieje na butelce – obok grafiki przedstawiającej budynek fabryki tego trunku. Założyciel firmy zasponsorował nagrodę literacką imienia tejże strzygi – i do dziś Strega to najważniejszy laur pisarski Włoch (wyobrażacie sobie zamiast Nike Wyborową?).
Strega na lotnisku kosztuje trochę mniej niż 15 euro za litr (40%). Dużo? To jest troszkę więcej niż cena zwykłej wódki a doznania smakowe są totalne. No i pijąc sponsoruje się literaturę włoską. Za Marinettiego! Salute!