czwartek, 26 września 2013

Czy Barak uderzy w arak?

Arak syryjski piłem w czasie pobytu w Syrii za rządów Asada ojca. Kraj był mocno policyjny, ale przynajmniej nie było problemu z kupnem alkoholu. Co prawda lokalne wino przypominało sfermentowany kompot, piwo mogło ścigać się spokojnie z wyrobami Jabłonowa (tymi sprzed lat, dosładzanymi), ale arak był OK. Co prawda moje OK nie jest wiarygodne, bo ja piję arak bez rozcieńczania, więc ten bliskowschodni miał moc minimum 50%, a dochodził do 80%. Przy takiej mocy trudno jest odnaleźć smakowe niuanse i dzięki nim porównywać i oceniać różne trunki. Nie wiem więc czy syryjski arak, który niedawno dostałem, różni się czymś istotnym od na przykład libańskich (których w czasie tamtej podróży też nadużywałem) - choć wydaje mi się, ze ma dość przemysłowy smak, płaski bukiet, za bardzo drażni gardło. Nazywa się AlRayan, butelka 0,75 o mocy 51,5%. Produkt dość typowy, ciekawa natomiast jest strona producenta, dość dokładnie opisany i obfotografowany jest tam proces produkcji – zresztą  fabryka trochę wygląda jakby Barak już ją trafił. Razem z arakiem trafiła w moje ręce chyba pierwsza anglojęzyczna książka poświęcona libańskiemu arakowi – „Arak and Mezze” autorstwa Michaela Karama i Norberta Schillera. Dzięki niej dowiedziałem się, że mój syryjski produkt trochę upraszcza klasyczne zasady produkcji, bo przy drugiej destylacji dodawany jest olejek anyżowy a nie ziarna anyżku. Przy okazji muszę sprostować błędna informację podaną przeze mnie we wcześniejszym wpisie o araku – anyż gwiazdkowy (czyli badian gwiazdkowy) to nie jest to samo co anyż, choć zawiera odpowiedzialny za smak anetol (odpowiedzialny też za tzw. efekt anyżowy, czyli mętnienie araku po dodaniu doń wody). Anetol zawierają też lukrecja czy koper włoski (ale już nie koper ogrodowy). Skoro najlepszy arabski arak pochodzi z Libanu, to czemuż Barack miałby mu zagrozić atakując Syrię? Otóż okazuje się, że do produkcji libańskiego araku używa się nasion anyżku pochodzących z Syrii, konkretnie z wioski Hina (powtarzam wyraz „wioska” za książką, ale podają tam też, że ma ona 10000 populacji, więc jest wielkości Kudowy Zdroju). Arak destyluje się z wina uzyskanego z lokalnych szczepów obeideh i merweh oraz europejskiego ugni blanc – u nas służącego do wyrobu koniaków i armaniaków. Proces nie zmienia się od lat, korzysta się z miedzianych alembików, arak leżakuje w glinianych dzbanach. W zasadzie prawie każda winnica oprócz produkcji wina destyluje je i wytwarza arak. Stąd najbardziej znane mają nazwy identyczne z nazwami znanych win – jak Kefraya, Ksara czy Musara. A stąd już krok do drugiej butelki – Nectar de Kefraya. To wzmacniane wino robione ze szczepu ugni blanc – jak pisze producent, do moszczu przed fermentacją dodaje się destylat z wina. Efektem jest 18% bardzo słodkie i niesamowicie aromatyczne wino, przypominające dobre porto. Niestety za każdym razem, kiedy chciałem się wybrać ponownie do Libanu, akurat w Bejrucie wybuchały bomby, więc jedyne co mi pozostało to cierpliwie czekać na prezenty stamtąd – mam awersję do picia pod ostrzałem.