poniedziałek, 22 lipca 2013

Cydr znowu atakuje!

Cydrowa gorączka trwa, zobaczyłem w sklepiku dwa nowe cydry, natychmiast nabyłem, okazało się, że to produkty słynnej H2O (tym razem bez symbolu koszerności). Cydr App! i cydr 7 Sadów. App! jest dedykowany dla sieci Biedronka, kosztuje tam 3 zł. Jak wynika z etykiet cydry te się różnią: App! ma 5%, składa się z cydru (sukces!), koncentratu jabłkowego, CO2 i zawiera siarczyny, 7 Sadów ma 4,5%, składa się z cydru, fruktozy, cukru, koncentratu jabłkowego, kwasu mlekowego, sorbinianu potasu i zawiera siarczyny. Otóż w smaku się nie różnią, czuć jabłko, ale głównie czuć jakąś przegniłą szmatę. Trochę cukru, mało gazu, jeśli ktoś od tego zaczyna swoją przygodę z cydrem to i na tym ją skończy. Zdecydowanie wszystkie polskie cydry przebija cydr Ignaców, niestety przebija je też ceną.

czwartek, 11 lipca 2013

Cydr atakuje!

Po lekturze artykułu opisującego inwazję polskich cydrów pobiegłem do Tesco – i faktycznie dzieje się. Cydry wywędrowały z półek z piwami – gdzie zresztą były z nimi wymieszane – i otrzymały własny regał sąsiadujący z winami. Może tak zadziałała akcyzowa banderola, a może zarządcy sklepu dostrzegli zwiększone zainteresowanie cydrami? Z dwóch cydrów opisywanych w tekście udało mi się kupić jeden – Lubelski z Ambry. Litrowa butelka (4,5%) kosztuje 8,99 zł, wisi na niej kartonik z hasłem akcji promocyjnej „No to cydr!”. Smak... trudno powiedzieć, coś jak mieszanka owocu (ale jakiego?) z kartoflem, na szczęście bez cukru, na nieszczęście raczej niepijalne. Do konkursu wystartowała półlitrowa puszka z litewskim cydrem Fizz (5,29 zł). Tak jak inne litewskie puszki z cydrami ma wieczko zaklejone aluminiową folią, należy docenić dbałość o higienę spożycia. Cydrów Fizz jest na półkach sporo, dominują smakowe, w różnych opakowaniach i kolorach, wrażenie robią butelki z napojami w kolorach fluorescencyjnych (zapewne wyciągi ze znaków drogowych). Mi się udało odnaleźć zwykły cydr jabłkowy. Wytrawny, o smaku często używanej szmaty do zmywania podłóg. Kolejna porażka – jeszcze kilka takich, a cydry przeniosą się na półki z chemią domową. Cydr Fizz  można tez kupić w sklepach z nalewanymi piwami litewskimi – w cenie 10 zł za litr. Nie udało mi się posmakować drugiego produktu polecanego w artykule – cydru Warka Cider, ale producentem jest firma Warwin, wytwórca zwykłych pryt, wiec nie żałuję i próbować nie będę.

niedziela, 7 lipca 2013

Co pił cadyk Efram Fiszel?

Wspominałem kilka razy o firmie H2O drinki z Chociszewa, która na wszystkich swoich produktach umieszcza znaczek potwierdzający ich koszerność. Tak jak na cydrach jest on dość przypadkowy, tak nieprzypadkowo znalazł się na ich flagowym produkcie, Strykover Premium Slivovitz. To 72% trunek wyprodukowany według – jak twierdzi producent – tradycyjnej żydowskiej XVIII-wiecznej receptury, według której „nastawy przygotowuje się ... ze śliwek, rodzynek i cukru”. Śliwowica ma certyfikat najwyższej koszerności, czyli może być używana w trakcie żydowskiego święta Pesach. Wydawało mi się, że ten najwyższy stopień powinien zakładać, iż produkt jest wyprodukowany wyłącznie przez żydów, widocznie pracownicy przekonwertowali się na judaizm. Łódzki rabin Symcha Keller stwierdził, że „drugiej takiej [śliwowicy] nie ma w całej Europie” – trudno mi podważać słowa rabina, napiszę tylko że śliwowicę „kosher for passover” posiadają w swojej ofercie węgierski Zwack, czeski Jelinek oraz horwackie Maraska i Badel1862 (w sieci można odnaleźć certyfikaty koszerności niektórych z tych trunków). Koszerna natomiast nie jest (od jakiegoś czasu) Passover Slivovitz z Bielska Białej. Jak smakuje chociszewski wynalazek? Lekki aromat śliwkowy i lekki posmak śliwki nie przebijają się przez alkohol, tak wiec czuje się głównie spirytus, gardło słabo to wytrzymuje, ciekawe, że głowa też, dawno już po mocnym alkoholu mnie nie bolała, a jednak nadal jest to możliwe – i to przy pełnej aprobacie rabina! Generalnie rzecz niesmaczna, mało przypominająca destylat śliwkowy, coś jak produkt Jelinka z najniższej półki. Na rynku butelka kosztuje około 80 zł, ja na szczęście wydałem niecałe 30 zł – okoliczny sklep podpisał jakiś cyrograf z H2O i sprzedaje ich produkty w bardzo niskich cenach. Przy tej cenie mógłbym użyć tej śliwowicy jako paliwa turystycznego, ale się nigdzie nie wybieram. Uwaga: krytycy jakości Strykover Slivovitz są w sieci nienajlepiej traktowani przez reprezentantów producenta, ja bym po prostu doradzał mu wypicie wreszcie pierwszego kieliszka jego produktu – bez czekania na Pesach. Natomiast co do tytułowego pytania – niestety, nadal nie wiemy co pił strykowiecki cadyk.