środa, 30 sierpnia 2017

Bocian zajumał flaszkę żurawiowi!

Wspominając pobyt w Rosji pisałem o wódce Zhuravli, zwłaszcza o jej charakterystycznej szyjce. Jak w książce pt. „Wódka” opisał to pan Gołębiewski „wódka Zhuravli sprzedawana jest w ciekawych wydłużonych butelkach, których wąska szyjka o średnicy 22 mm nawiązuje do szyi żurawia”. Mi się ta butelka bardziej niż z szyją ptaka (pomijając zwrot „dać w szyję”) skojarzyła z kształtem przedwojennych butelek, tu ich wizerunek na kilku przedwojennych reklamach zamieszczonych na blogu Czajkusa. Wódkę produkuje rosyjska firma Roust, właściciel m.in. marek Żubrówka i Bols.
Moją uwagę zwróciła podobna butelka polskiej wódki Biały bocian (w linku także notka degustacyjna pana Gołębiewskiego). Bardzo podobny kształt i podobny ptak na reliefie na butelce (polski dodatkowo w kole). Różnią się etykiety, na rosyjskiej jest żuraw w locie, na polskiej jest bocian albinos w locie, ewentualnie bocian, któremu wyrwano czarne skrzydła. Podobieństwo sylwetek ptaków ma sens, bo stojące sylwetki się w sposób widoczny różnią, ale lecące już nie.
Czy kształt butelki został „wypożyczony”? Raczej tak, bo wypożyczono nie tylko kształt butelki, ale całego ptaka (czyli skojarzenie szyjki z jego szyją). Kto wypożyczył od kogo? Biały bocian to produkt bardzo nowy, Zhuravli sporo starszy, tu znalazłem informację o niej z 2006 roku, pewnie jest jeszcze starsza. Czyli wypożyczył Polmos S.A. A czy bezprawnie? Trudno powiedzieć, nie znalazłem śladu zastrzeżenia znaku przez Roust, trzeba pamiętać, ze jeśli wódka nie jest eksportowana poza Rosję, to międzynarodowe zastrzeżenie nie ma dla nich większego sensu. Polmos korzystał z tej sytuacji i w 2014 zastrzegł kształt butelki, ale z trochę inną etykietą i bez reliefu. Czyli niby wszystko jest w porządku, ale – jak mówi dowcip – niesmak pozostał. A może na sali jest jakiś prawnik i coś doda w temacie?

sobota, 19 sierpnia 2017

Co pił prezydent Mościcki



Krótki wypad do niezbyt alkoholowej krainy, ale mimo wszystko coś spróbuje wykrzesać. Spała to wieś uzdrowiskowo-wypoczynkowa, siedziba Centralnego Ośrodka Sportu (co akurat nie miało większego znaczenia dla wyboru miejsca). Zdecydowanie do nocowania i biesiadowania polecam Rezydencję Spalską – w restauracji sporo zakąsek, ceny przystępne, a w samym budynku mieści się jedyny w okolicy sklep. Czynny do 21-ej, rozsądnie zaopatrzony, może z wyjątkiem wina. Żeby kupić wino w miarę pijalne najlepiej pojechać jakieś 10 km do Tomaszowa Mazowieckiego, tam jest spory Kaufland, niezły wybór win, jest nawet woda Borjomi (na rano!). Dla turystów pieszych w połowie drogi do tunelu kolejowego w Konewce jest sklepik pana Pawła, w którym można nabyć wprost z lodówki podręczne flaszeczki, użyte w celu wzmocnienia doznań kolejowych. W samym bunkrze alkoholu nie sprzedają, są za to magnesy z Hitlerem, wykupiłem wszystkie cztery. Najciekawszym sklepem jest jednak synagoga w Inowłodzu. Nie wiem, czy jest jeszcze jedna taka bożnica w Polsce, gdzie jest sklep z alkoholem. Wnętrze jest pod opieką konserwatora, są stare napisy na ścianach (pochodzące z czasów carskich, ostatni car, który bywał w Spale, nie pijał w zasadzie alkoholu, więc skończył, tak jak skończył), nie ma elementów stricte religijnych, poza katolickim krzyżem na ścianie. Przed sklepem inowłodzki klub dyskusyjny, niestety nie do końca rozumiałem język, w jakim panowie dyskutowali.
Do picia polecam okolice rzeki Pilicy, nawet nazwa sugeruje jakie czynności należy tam wykonywać. Nieucy twierdzą, że nazwa pochodzi od słowa „pilić”, czyli spieszyć się, tak jak spieszy się tamtejszy nurt. Zapominają, że pierwotnie wieś i rzeka nazywały się Pilcza (jak podaje Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom VIII), a nazwa jest prawdopodobnie przedsłowiańska (co potwierdza profesor Miodek).Więc skoro nie wiadomo wiele o jej etymologii, ja oddaje głos na związki z piciem.
Czy w tak niealkoholowej okolicy można odnaleźć jakieś alkoholowe związki? Jak najbardziej. Poprzednio wspomniałem o Sandomierzu, tam jest największa w Europie fabryka szkła samochodowego, a piasek kwarcowy do niej prawie na pewno pochodzi z okolic Tomaszowa. Jak i piasek w większości polskich – i nie tylko – hut szkła. W zabytkowych Grotach Nagórzyckich odkryłem, że przed wojną z tutejszych hut pochodziły butelki produkowane dla warszawskiego browaru Haberbuscha i Schielego. Czyli jest szansa, że opróżniając butelkę wykonujecie wirtualną wycieczkę do okolic Tomaszowa. Taką, jaką w wierszu „Przy okrągłym stole” opisywał Julian Tuwim (co prawda zapraszał, nie was, ale swoją przyszłą żonę, pannę Marchewkę). Sam Tuwim preferował wycieczki do pobliskiego Inowłodza, ze Spały można się tam udać pieszo szlakiem imienia Tuwima właśnie. A co Tuwim ma wspólnego z alkoholizowaniem się? No przecież napisał był on Polski Słownik Pijacki, zaczynając go tymi słowami: „Sądzę, że wolny trzydziestomilionowy naród, posiadający skromnie licząc z pięć milionów zawołanych pijaków powinien mieć jakiś leksykon, encyklopedię, w której zabłysłyby świetności mowy ojczystej w kieliszku odbite”. No więc następnym razem wychylcie pod synagogą inowłodzką setkę za pamięć mistrza.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Co pije Natalia Borowik

Pisałem tu kiedyś o problemach z nabyciem sensownej zakąski do wódki w Sandomierzu. Dałem mu kolejną szansę i sprawdziłem, co się zmieniło. A zmieniło się sporo, jest dużo gorzej. Zakąski zniknęły z menu, nawet tatara nie uświadczysz. W jednej knajpie jest śledź w trzech smakach, ale ostatnio to były trzy próby zatrucia mnie na jednym talerzu, więc nie skorzystałem. Restauracja przy hotelu na małym rynku – w społemowskich klimatach, więc tam ostatnim razem nabyłem śledzika – zamknięta. Honoru miasta obroniła kelnerka z knajpy Pod trzydziestką – w karcie nie było nic, ale dziewczyna okazała się kumata, poszła do kucharza, ten sprawił smacznego śledzia w occie i jakieś zestawy raczej do wina, ale nadały się też do wódki. Sandomierz nastawiony jest na turystę przejeżdżającego, wiec nie ma zakąsek, nie ma śniadań (poza hotelami), nie ma barów. Pojechałem na Jarmark Jagielloński, okazało się, że to lokalna cepelia, więc nie było praktycznie stoisk z alkoholem, jedna winnica Nobilis, niestety nie są to dobre wina. Jedyna satysfakcja, to że akurat kręcono zdjęcia do Ojca Mateusza, widziałem księdza, Nocula i Gibalskiego (dowód na zdjęciu). Rozminąłem się z Natalią Borowik, która dwa dni wcześniej podpisywała swoją książkę kucharską. Na pewno nie ma w niej zakąsek.
Za to przybyło produktów alkoholowych sandomierskich. Z niealkoholowych znane są Krówki Sandomierskie, jak sama nazwa wskazuje wytwarzane są przez Zakład Produkcji Cukierniczej w Opolu Lubelskim – tak samo jak Krówki Kazimierskie, Nałęczowskie i Janowieckie. Myślałem, że w Opatowie, to jest niecałe 30 km od Sandomierza, tam też jest fabryka krówek. Podobnie jest z alkoholami. BrowarSandomierz jest browarem kontraktowym, piwa są np. warzone w browarze Trigg w Krakowie. Piłem AIPĘ, poprawna ale to wszystko dobre, co mogę o niej powiedzieć. Podobno browar stawia browar. Znalazłem dwa cydry – Sandomierski i Kot Sandomierski. Sandomierski robiony jest w Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego Dwikozy, 7 km od centrum Sandomierza, trochę dłużej czerwonym szlakiem turystycznym. Dwikozy to fabryka alpag z tradycjami, robiono tam np. wino Sandomierskie, a także takie napitki jak Cytrynówka Sandomierska, Jabłuszko Sandomierskie, Sandomierskie Mocne, Wisienka Sandomierska, Żołądkowe Sandomierskie, Wiśnia Sandomierska, Gruszka Sandomierska, Malinówka Sandomierska, Miętówka Sandomierska, Winogronówka Sandomierska czy Wiśniówka Sandomierska. Kot Sandomierski wytworzył BrowarCzarny Kot, specjalizujący się w piwach z sokiem. Cydrów nie próbowałem, oddam je jakiemuś mocniejszemu zawodnikowi. Z mocniejszych trunków jest Nalewka Sandomierskiego Turysty z Czarnego Bzu. To przeetykietowana Nalewka Ciechocińska. Ma 32%, zabija cukrem i odorem kiepskiego alkoholu, czuć smak czarnego bzu, ale generalnie niepijalna. Jedyne co naprawdę jest sandomierskie to wina. Sandomierski Szlak Winiarski to 11 winnic, z czego dwie mają adres w samym mieście, ale akurat nie te sprzedają wina. Sprzedają co najmniej 4 – Nobilis, Płochoccy, Nad Jarem i Sandomierska – te wina można kupić w Sandomierzu. Nie sprzedaje Św. Jakuba, a to najbardziej sandomierska winnica, bo położona pod zamkiem, przy kościele Św. Jakuba. Wina sprzedawane można spróbować na Czasie Dobrego Sera w czerwcu, wina niesprzedawane na Święcie Młodego Wina – w tym roku 18-19 listopada. Wybieram się.
Będąc w Sandomierzu opracowałem nowy przepis na wódkę z pieprzem. Trzeba stawić się u podnóża Gór Pieprzowych, wypić flaszeczkę wódki i udać się na szczyt tychże gór. Piękne okoliczności przyrody (widać pływające po Wiśle statki z turystami, można pomachać Maklakiewiczowi), zatankowany sandomierski turysta wspiął się na szczyt, na którym jest pizzeria z wyszynkiem. Polecam gorąco.