piątek, 19 listopada 2010

Co pił Filippo Marinetti

Wszędzie gdzie się znajdzie, człowiek-pijak stara się spróbować, co piją lokalsi. W Bellagio najbardziej znanym lokalsem – poza licznymi gośćmi, z papieżami, królami i Jerzym Clooneyem na czele – wydawał się Filippo Marinetti. Pisał poemat ku chwale sił morskich Republiki Salo (jezioro Garda i Salo są niedaleko stąd) w pokoju hotelowym hotelu Excelsior Splendide (***) – gdy nagle odszedł na zawał serca –od kilku lat wisi tam tablica upamiętniająca jego nagły zgon. Za jedyne 120 euro można tam wynająć dwójkę – jeśli ktoś jednak ma wyższe oczekiwania  może wynająć apartament w pobliskim pięciogwiazdkowym hotelu Vila Serbeloni za 1000 euro za nockę.
Człowiek-pijak nie mieszkał w hotelach, ale w miejscu, w którym pobyt zasponsorował mu (bardzo pośrednio) Hiram Walker, amerykański producent kanadyjskiej whisky, serwowanej w czasie prohibicje obywatelom USA przez m.in. Ala Capone. Stąd było kilka kroków (generalnie Bellagio ma kilka kroków wzdłuż i wszerz) do Sport Baru na placyku przy kościele. W tym budynku był kiedyś klasztor, ale od 1919 jest bar dla lokalsów – z rozsądnymi cenami i sala, gdzie ogląda się transmisje sportowe. Właściciel – dobrze mówiący po angielsku – opowie, jak Marinetti zachodził właśnie tu – wtedy gospodarzem był ojciec dzisiejszego gospodarza – i chętnie pokaże zdjęcia poety z czasów Republiki Salo. Bellagio to Północ – sympatie faszystowskie są jak najbardziej na miejscu. Własnie w Sport Barze można skosztować trunków z Bellagio w nazwie – piwa z Bellagio i amaro z Bellagio. Tych płynów nie można dostać w sklepach, są produkowane wyłącznie na potrzeby wyszynków. Piwo jest OK., choć to zwykły pils, amaro też jest niezłe. Człowiek-pijak niestety nie pamięta cen, bo po poprosił właściciela o przegląd wszystkich amaro z barowej półki i w pomieszaniu z wcześniej spożytymi trunkami to dało cudowny efekt kosmicznego zabłądzenia. Jego skutkiem człowiek-pijak o mało nie wpadł w ramiona biskupa Como, który akurat w ten wieczór nawiedzał miejscowy kościół – ale biskup poruszał się szybciej i człowiek-pijak co prawda celował w biskupa, ale pocałował nie jego dłoń, ale kościelny mur. Ale wracając do cen – porównując ilość wypitego alkoholu z ubytkami w portfelu doszedł do wniosku, że nie było nawet drogo. Co jak na Bellagio jest wyczynem, bo w przydrożnych knajpkach – wyglądających na zwykłe kebabownie – piwo jest po 5 euro.
Ale właściciel Sport Baru pytany o najbardziej polecany trunek zaproponował nam alpejskie amaro Briaulo. Na półce miał dwie odmiany – zwykłą i Braulio Riserva Speciale z 2005 roku. Nie wypadało kupować tańszej i trzeba było wysupłać przeszło 20 euro za litrową butelkę! Riserva jest ciemnym i gęstawym trunkiem, bardzo ziołowym - w zasadzie przypomina w smaku krople żoładkowe. Ma moc 24,7% - co akurat nie ma większego znaczenia dla smaku, bo włoskie amaro mają bardzo mocne aromaty bez względu na moc alkoholu. Po spożyciu pół litra człowiek czuję się odświeżony i chętny do dalszej konsumpcji – tak, że na pewno jest to skuteczny środek leczniczy. Jednak człowiek-pijak nikogo nie będzie namawiał do wydawania 20 euro (oczywiście za wspomnianą butelkę nie on zapłacił), jeśli ktoś chce spróbować Braulio w wydaniu popularnym, niech uda się do pobliskiego sklepu Dimeglio i kupi butelkę 0,7 l za jedyne 8 euro. Braulio jest zresztą na tyle popularne, że można je dostać na przykład na lotnisku w Neapolu. A idąc do Dimeglio mieszczącego się na ulicy Volta spotkać można ślady innego słynnego Włocha – na tej ulicy mieszkał słynny Alessandro Volta, wynalazca baterii. Nie bez powodu na moc alkoholu mówi się dziś „woltaż”, a na zestaw butelek „bateria”.