A teraz pora ruszać w podróż. Do krainy ludzi-pijaków: Walii. Najbardziej znanym jest chyba dzielny kapitan Morgan, który był łaskaw zachlać się na śmierć. (I znowu dygresja nadmorska – najlepsza restauracja w miejscowości Hel zwie się właśnie Captain Morgan.) A w czasach bardziej współczesnych wybitny poeta Dylan Thomas i wybitny aktor Richard Burton. Obaj nadużywający alkoholu na miarę rekordów z księgi Guinessa. Zresztą aktor był fanem poety i kazał pochować się z jego tomikiem w dłoniach. Dylan Thomas pochodził z miejscowości Swansea będącej tłem dla filmu „Twin Town” – z której pochodzi też aktorka Catherina Zeta-Jones, o nałogu której człowiek-pijak nic nie wie.

Jedyna walijska gorzelnia produkująca malt whisky to Penderyn. Z czterech rodzajów whisky człowiek-pijak nabył tę leżakowaną w beczkach po bourbonie i maderze, o mocy 46%. Niestety opis będzie krótki – smaczny napój, którego wszystkie walory smakowe zabił aromat i smak słodu kukurydzianego. Przy degustacji w ciemno pewnie 90% by nazwało ten trunek bourbonem. Szkoda, zapewne należało nabyć inny rodzaj, leżakowany w innych beczkach, ale ta whisky jest piekielnie droga, więc następnego razu nie będzie. Albo będzie, ale w Domu Whisky w Jastrzębiej Górze – tam na półkach stoją trzy Penderyny (i zamiast za 0,7 litra płacimy za 25 cl).
Drugi napój reklamowany jako unikalnie walijski to nalewka na jabłkach i czarnej porzeczce – Black Mountain Brandy. Smakuje to jak nasze domowe nalewki, dominuje smak porzeczki, ale nuta jabłkowa jest wyczuwalna w tle, jest to przyzwoite, ale niestety ma spora wadę – jest słabe, ma zaledwie 20%. Coś jak rosyjskie kliukwy. Kosztuje 17 funtów i naprawdę lepiej coś takiego samemu zrobić w domu za 10% tej ceny – przy dobrej recepturze zostawiamy walijczyków daleko w tyle. Ale mimo wszystko – Iechyd da!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz