wtorek, 1 grudnia 2015

Co na rano?

Miałem odbyć pokutę za lenistwo na tym blogu (gdybym miało odbyć za lenistwo w życiu realnym, to kara byłaby dużo bardziej okrutna), wiec odbywam. Dziś wpis bezalkoholowy. Chociaż tytuł zaczerpnąłem ze scenki w sklepie monopolowym – i to nie byle jakim, takim z wyższej półki. Dwie panie kupują wino, i w ostatniej chwili przypominają coś sobie i proszą o piwo. „Co, na rano? – dowcipkuje sprzedawca. Otóż ja rano nie piję alkoholu, kiedyś robiłem to często, ale teraz jakoś rano mi tak nie smakuje. Ale za to smakuje mi zimna woda mineralna, i to naprawdę mineralna.
Otóż kilka lat temu istniał w Polsce podział na wody uzależniony od zawartości składników mineralnych. Wody dzieliły się na:
– wody mineralne niskozmineralizowane o mineralizacji poniżej 500 mg składników mineralnych na litr;
– wody mineralne średniozmineralizowane - o mineralizacji od 500 do 1500 mg/l;
– wody mineralne wysokozmineralizowane - o mineralizacji od 1500 mg/l do 4000 mg/l;
– wody lecznicze – o mineralizacji od 4000 mg/l, nawet do 24000 w wodach typu Zuber.
Teraz woda mineralna to dowolna woda wydobywana z ziemi. Jest jeszcze szczególny typ wody pitnej – woda z ujęcia publicznego – czyli zwykła kranówa w butelkach, ale w Polsce nie widziałem. W każdym razie nie jest tak łatwo znaleźć wodę, którą lubię – o mineralizacji ponad 4000 mg/l (4 g/l). Na fotce Jesientuki 17 – 12-18,5 g/l – to jest mój numer 1. No ale ma poważną wadę – w Polsce niedostępna. Ale trafiłem na wody ukraińskie: Kwasowa Polana (6,5-12 g/l), Swaliawa (4-8 g/l) i Łużańska (4,5-8,3 g/l). Kwasowa Polana trochę za bardzo metaliczna, akurat tego smaku w wodach nie lubię, mój typ to Łużańska – a wszystkie te wody „rekomendujetsa pri zniatti alkogolnoj intoksikacji” – jak znalazł! A ja znalazłem importera, tylko trochę za te wody przepłacałem, więc się przerzuciłem na katalońską Vichy Catalan – powyżej 7.5 g/l. Ma polskiego dystrybutora, ale w sklepach pojawia się i znika. Za to z sieci Alma nie znika gruzińska Borjomi – 5,5 do 7,5 g/l. Po czeską Vincentkę trzeba się udać do Czech – ale warto, nie znam mineralizacji, ale jest bardzo wysoka, no i „Vincentka je podpůrným prostředkem po alkoholových excesech”. W wielu sklepach pojawił się litewski Vytautas – 7,3 g/l, mój faworyt ze względu na cenę, bo za butelkę 1,5 l płaci się ok. 5 zł. No i nikt wam tego nie wypije, taka jest słona. A co polecam z polskich wód? Z tych ogólnodostępnych woda Henryk – 3,2 g/l. Od tego samego producenta jest Franciszek, ale ten ma 16 g/l, wiec to typowy uzdrawiacz – nie da się tego pić litrami. A wasze typy? Dalej na zdjęciu trzy napoje typu cola – Kofola, ChaiKola i Mr Dark black. Kofola to słynny czeski zastępnik Coca-coli – jest tam popularniejsza niż słynny ulepek z aspartamem. Ale niestety w Czechach smakowała mi lepiej – w Polsce wydaje mi się za słodka, muszę do niej dodawać cytryny. ChaiKola to polski produkt, nie ma nic wspólnego z colą – choć takie nuty w smaku są – bazuje na czarnej herbacie i yerba macie. Niesłodki, polecam. Mr Dark black najlepiej udaje Coca Colę, ale nie jest tak słodki – dobry do rumu. Produkt polski, jeden z całej serii od producenta DAN. Od czasu zrobienia tego zdjęcia wypiłem kilka innych nowych napojów, w tym bio colę z Włoch, o dziwo w smaku niczym się nie różni od Coca Coli, ale podobno skład ma w 100% ekologiczny. A skoro jesteśmy przy ekologii to polecam coś maksymalnie ekologicznego – lemoniada głogowa od polskiego producenta Kozia zagroda. Woda, miód, ocet jabłkowy, mięta cytryna i owoc głogu – razem dają coś wykrzywiającego twarz kwaśnością i wytrawnością, ma to kolor błota, konsystencję wodnistego błota – 100% eko! No ale żeby się oderwać od swojsko-wiejskich tematów spróbujmy czegoś egzotycznego. Trzy orientalne i dziwaczne napoje w puszkach: z trzciny cukrowej, owocu pasyjnego i kalamansi. Napój z trzciny smakuje jak rozwodniony napój z trzciny, nie mam pojęcia po co miałby to ktoś pić, pewnie to jakiś odpad produkcyjny; owoc pasyjny to marakuja lub męczennica jadalna lub passiflora lub granadilla – podobno przypomina narzędzie męki Chrystusa, ale nie wiem, które, smaczny (trochę jak mango), choć przesłodzony; kalamansi to po polsku kalamondin, cytrus stworzony w jakimś procesie à la GMO, podobno najmniej smaczny cytrus na świecie – to by się zgadzało.
Borjomi, cole i lemoniadę nabyłem w Produktach winnych i niewinnych, wody ukraińskie u importera – firma Domirat, napoje orientalne w Centrum Handlowym Marywilska.
A zaraz wyjazd – nie dacie wiary, jadę próbować napojów bezalkoholowych! Ale tylko rano. Za kilka dni sprawozdam.

4 komentarze:

  1. Spróbowałem wspomnianego Vytautasa, no i wrażenia naprawdę dość ciekawe! To nie tyle słoność, co raczej wapienność i mineralność. Mówiąc prosciej - jakby człowiek lizał worek po cemencie, ale rozpuścił sobie z 10 tabletek z suplementami minerałów w wodzie.
    Fakt, że jest skuteczna - nie wiem jak z kacem (pewnie sprawdzę), ale pomaga przy piciu sporych ilości kawy. I dość tania - 2,49/1L w PiP.

    OdpowiedzUsuń
  2. To "słoność" to komentarz innych konsumentów - ale patrząc na skład to dominuje jon chlorkowy, a on właśnie jest słony (np. zasala morza). Piotr i Paweł miał kiedyś wysokominarelizowana wodę węgierska (zapomniałem nazwy), ale teraz jest tylko Borjomi - 7,40 za 1 l - i Vichy Catalan - 9 zł za litr. Znam miejsca gdzie jest taniej. No i Vytautas - zwycięzca w kategorii mineralizacja/cena. A u mnie już jutro - relacja z centrum polskich wód mineralnych!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na rano najlepiej się wyspać. Dużo wody. Ja lubię sok z kapusty lub ogórków kiszonych, dobry też sok z buraków. No i: witamina B, magnez, essentiale forte. Fajny blog, jak możesz to napisz do mnie: autor@xenna.com.pl, może byśmy sie wymienili jakimis próbkami alkoholi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moich skromnych progach znakomitego znawcę mocnych alkoholi - czytelnikom polecam od jakiegoś czasu jego stronę. Po takich ilościach pitego od lat alkoholu w zasadzie rano nic mi nie dolega, może trzeźwieję trochę za późno, ale jako że uprawiam w miarę wolny zawód, to mnie z pracy nie wyrzucą.
      Uniknąć kaca można i za pomocą wody, i za pomocą leków, ale niestety trzeba je przyjąć w czasie picia. Wody musiałoby być stanowczo za dużo, ale działa za to aspiryna, która łączy się z aldehydem octowym, sprawcą kaca. Ale trzeba ją przyjąć na koniec pica, o czym łatwo można zapomnieć.
      Oczywiście odezwę się.

      Usuń