czwartek, 31 grudnia 2015

Butelki bezzwrotne (jak włożyć arbuza do butelki)

Kolejna partia porządków, tym razem destylaty owocowe. Jest produkt czeski, austriacki, niemiecki i węgierski. Oczywiście najlepszy był ten węgierski, palinki to produkt narodowy Węgrów, nawet wybierałem się do Budapesztu na festiwal palinki (jest takich na Węgrzech co najmniej kilka), ale podobno Budapeszt jest koszmarnie drogi, poczekam na jakiś spadek. Barack palinka czyli morelówka, kupiona została w głównym sklepie z palinkami w Budapeszcie – A Magyar Pálinka Háza (węgierski dom palinki). Na stronie www możecie obejrzeć całą ofertę sklepu, pod warunkiem, że znacie węgierski. W mojej butelce pływała morela, ale to był morela suszona, bez problemu wydłubałem ją przez szyjkę. Dała ona jeszcze bardziej owocowy aromat i żółtawy kolor. I przypomniała mi o gruszkach w czeskich wiljamowkach – czyli gruszkówkach. Otóż sprytny ludek czeski ładował do pękatej butelki gruszkę korzystając z przyklejanego dna. Zaś płyn, jak to u Czechów, pochodził z chłodnic samochodowych. Gruszki w prawdziwych wiljamowkach rosną w butelkach – zakłada się je na kwiaty na drzewie, i gruszka się tam rozwija do postaci owocu. Nie mogą więc być tanie.
Węgrzy to szczęśliwy kraj, gdzie destylaty legalnie pędzi się w gospodarstwach (choć znajduje to też odzwierciedlenie w statystykach spożycia alkoholu na świecie). W Polsce od lat głośno było o nielegalnej śliwowicy łąckiej, teraz może sytuacja się zmieniła i jest już jakaś legalna wersja, wiem, ze Maurer robi śliwowicę „z łąckich śliwek” a Toorank śliwowicę „Górsko z Łącka”, ale nie piłem. jak ktoś będzie w Krakowie niech zajdzie do sklepu Regionalne Alkohole na Kazimierzu, może się czegoś dowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz