niedziela, 18 lipca 2010

Tanio, taniej, Leedl (2)

Człowiek-pijak zrobił to dla was i za was. Wypił wszystko co jest w ofercie Leedla. Teraz mógłby robić tam zakupy z zamkniętymi oczami (powyższe nie dotyczy ofert specjalnych w Leedlu, jak chociażby niedawne Dni Włoskie). Czym kusi Leedl? Polską wódką i spirytusem, niemieckimi podróbkami brandy, whisky, ginu i tequili, wermutem Romanetti, nalewkami, ajerkoniakiem, breezerami. No i winami – głównie niemieckimi, włoskimi, plus serią „win ze świata”. Niestety prawie nic z wymienionych nie nadaje się do konsumpcji. Czasami Leedl lojalnie ostrzega – nazywając brandy Majestat napojem alkoholowym. To w większości są właśnie napoje alkoholowe – kuszące niskimi cenami, ale oferujące w zamian koszmarne smaki i kace. Co się broni? Kilka rodzajów win. Merlot w półtoralitrowych butelkach za 15 zł, Pino Grigio w cenie 15 zł za 0,75 i Chianti DOCG po 18 zł. Czyli bronią się wyłącznie wina włoskie. Seria „win ze świata” jest o tyle ciekawa, że różne wina białe i czerwone mimo zupełnie innych krajów pochodzenia smakują tak samo (nie dotyczy to jedynie afrykańskiego pinotage). Posłuchajcie rad człowieka-pijaka – zniszczcie swoje wątroby przy lepszych okazjach.
PS. Chianti DOCQ przeceniono na 14.99 zł! A na butelce "bourbona" wyczytałem, ze był "distilled", "matured" i "oaked" w USA, ale  miejsca produkcji nie podano, napisano za to, że w Niemczech był rozlewany i dodano do niego barwnik! Po prostu amerykańskie beczki mają słabą pamięć i zapominają barwić destylat.

8 komentarzy:

  1. Co do Włoskich pełna zgoda ale jeszcze Reńskie potrafią się obronić, lekkie "cienkie" kaca raczej nie spowodują, no chyba że przekroczymy wartości graniczne w spożyciu. Ciekawostką jest pewne Hiszpańskie wino którego nazwy nie pamiętam,bukiet tak nieciekawy że rozważałem wylanie całości natychmiast, wrodzona ciekawość kazała zdegustować.
    Pełne zaskoczenie bukiet tak odległy od tego co na języku, że zastanawiam się czy moje zmysły działają poprawnie, wino dało się pić bez grymasu na twarzy.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Człowiek-pijak pił i te niemieckie, ale kłopot z nimi jest taki, że to tańsze siostry swojego lepszego rodzeństwa. Szukanie w nich smaku to zbędny trud. To już lepiej kupić dwulitrową butelkę włoskiego sikacza w cenie poniżej 15 zł! Jest tam i taki wynalazek - doskonały na dni upalne, gasi pragnienie a zupełnie nie mąci umysłu.
    Hiszpanów też pił, ale niestety różne "grandy" i "reservy" na butelkach szły w parzy z nijakim smakiem (niebezpiecznie bliskim brakowi smaku). W żaden sposób nie można tego uznać za konkurencję w stosunku do innych sieci handlowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym dodawaniem czegoś do "bourbonów" coś być musi, swego czasu spożyłem słuszną ilość Jacka Danielsa, po za zwykłymi objawami jak towarzyszą takim sytuacją, doszedł objaw "odstawienia" za każdym razem gdy wzrok padał na taką butelkę pojawiało się silne uczucie "głodu" tegoż trunku.
    Inne alkohole nie powodują u mnie efektu pamięci.
    Żeby nie okazało się że jak z tytoniem koncerny starają się silniej "przyzwyczaić" klientów do używki.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, Jack Daniels po prostu jest dobry - to uzależnia. Jak twierdzą sami przygotowują i opalają beczki.
    Człowiek-pijak ma głód trunku na widok dowolnej butelki. Wiedzieli o tym słynni hipnotyzerzy radzieccy i leczyli ludzi-pijaków, wmawiając im w stanie hipnozy wstręt do kształtu flaszki. Nieszczęśnicy wymiotowali po takiej kuracji na sam widok szklanego przedmiotu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypiłem 0,7 bourbona z Lidla i nie miałem nawet bólu głowy. A wypiłem cały bo nie mogłem się powstrzymać - ten zapach zniewala. Choć bezpośrednio po otwarciu lekko trąci spirytem to złamany wodą lub colą staje się niemal doskonałym substytutem JD. rewelacja za tą cenę. Na drugi dzień kilkadziesiąt razy wąchałem butelkę - na szczęście była już pusta bo piłbym drugi dzień.

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, z tym blogiem jest taki problem, że on jest o gustach. Człowiek-pijak napisze krótko - jeśli by coś wypić, musisz to z czymś wymieszać, lepiej tego nie pij. To jedno z podstawowych praw człowieka-pijaka - znane kiedyś w wersji z whisky i wodą - gdyby whisky należało pić z wodą, Szkoci czy Irlandczycy sprzedawali by ją rozwodnioną.
    Przy okazji - pierwsze i najważniejsze prawo człowieka-pijaka brzmi: jeśli masz kupić n butelek alkoholu, kup n+1.

    OdpowiedzUsuń
  7. Te amerykańskie bourbony z Lidla są do bani. To był chyba Western Gold, smakował całkiem ok, ale jak zobaczyłem, że zawiera barwnik to nie mogłem uwierzyć. Na oddanie było jednak za późno ;-)
    Ostatnio piłem Blue Barrel. Odradzam, smakuje jak stare brudne spodnie i skarpetki, o ile można sobie coś takiego wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodatki do bourbona to dyskwalifikacja - niektórzy zwą to drink - można takie sobie qpić do obalenia natychmiastowego. Nie polecam. W ogóle nie uznaję miszungów klasycznych trunków. Nie mówię tu oczywiście o napojach przeznaczonych do tego jak np. jałowcówka w barbarzyńskich krajach nazwana "gin".
      Wracając do tematu a właśnie w to miejsce zaprowadził mnie Googel. Szukałem opinii o trunku "Majestat" drugie a z umlautem i trafiłem w to szacowne miejsce.
      Otóż Nabyłem w zaprzyjaźnionej Austrii powyższy trunek i tu nazwano go koniakiem czyli Weinbrand, czyli nawet nie stał koło bourbonów ma tylko 36%, dzięki temu nie drażni za bardzo mojego wrażliwego gardełka, jest OK. Zajrzę przy okazji do Linda i jak będzie, nabędę ich produkt. Jak przeżyję to być może opiszę efekty - jeżeli to będzie opisane jako whisky, czy bourbon nawet nie tknę
      Pozdr.

      Usuń