środa, 28 lipca 2010

Pić czy nie pić w Heidelbergu (3)

Człowiek-pijak niedługo znowu zawita do Heidelbergu, pora wycisnąć z pamięci resztki wspomnień z poprzedniej wizyty. Chcący się napić piwa ma tradycyjne kłopoty z kupnem czegoś ciekawszego – sklepy zarzucone są produktami sieciowymi, oczywiście bijącymi na głowy przeciętny polski produkt, ale mimo to nieciekawymi i powtarzalnymi. W samym Heidelbergu jest podobno jeden browar, ale jego produktów nie uświadczysz w sklepach. Piwo polecane przez lokalnych pochodzi z odległego aż o 240 kilometry szwarcwaldzkiego browaru Rothaus. To pils o nazwie Tannen Zäpfel, sprzedawany w butelkach 0,33 w cenie ok. 0,5 euro, dostępny zarówno np. w sieci Kaufhof jak i restauracjach. Bardzo chmielowe, a jednocześnie dość lekkie piwo, zdecydowanie najlepsze w okolicy.
W samym mieście jest kilka mikrobrowarów, ale człowiek-pijak udał się do otwartego pod koniec 2009 roku mikrobrowaru w heidelberskim klasztorze Neuburg. Ten jest położony po drugiej w stosunku do starówki stronie rzeki Neckar, na niewielkim wzgórzu, dojście tam to miły ok. 20-minutowy spacer wzdłuż brzegu rzeki. Na terenie klasztoru istnieje sklep-bar, w którym można nabyć klasztorne piwo, napić się cydru lub młodego wina z plastikowej beczki, kupić masę produktów alkoholowych i spożywczych z sąsiednich klasztorów i gospodarstw ekologicznych. Piwo jest produkowane w trzech odmianach, pils, ciemne i pszeniczne, sprzedawane w butelkach 0,33 z charakterystycznym ceramicznym zamknięciem, takim jak w dawnych oranżadach. Niestety rok temu tego piwa nie nalewano z nalewaka. Są to napoje poprawne, pochodzą z produkcji ekologicznej, na pewno warte spaceru. Spośród licznych win, nalewek, miodów i sznapsów człowiek-pijak kupił śliwowicę z Leutershausen and der Bergstrasse (Bergstrasse to ciągnące się przez Heidelberg pasmo niskich górek z licznymi zamkami na szczytach). Za 0,7 l płaci się 11,50 euro, ale śliwowica jest zacna i warta tych pieniędzy.
W winnym dziale Kauflandu też nie warto skupiać się na wielkiej półce z musującymi sektami tylko odnaleźć półeczkę z produktami bio, a na niej musujące wino Alte Brucke. To wytwór miejscowy (a o to w sklepach bardzo trudno), na nalepce którego widnieje stary heidelberski most – coś jakby miniatura Mostu Karola w Pradze. Człowiek-pijak jest sentymentalny, więc wino kupił kiedyś dla nalepki, ale okazało się przednie i tanie – odtąd to obowiązkowy zakup. Stary most to okolice uniwersytetu, więc okupowane są przez młodzież, także spożywającą na nim trunki, ale głównym miejscem alkoholowych uciech jest Untere Strasse – ulica na starówce pełna knajp i piwiarń – na niej jest też sklep specjalizujący się w absyncie. W łykendy młodzież zalewa ulicę i spożywa na niej trunki w nadmiarze (czy możliwy jest nadmiar trunków – to pytanie trapi człowieka-pijaka od dawna), krzycząc, rzygając i sikając. Efektem tego są wywieszone przez okolicznych mieszkańców transparenty z żądaniami spokoju i ciszy. Człowiek-pijak pije cicho, więc nie on jest adresatem tych żądań. Auf wiedersehen, Heidelberg!

4 komentarze:

  1. Szkoda że nie istnieje już Soma mikrobrowar w Warszawie na Foksal 19, doskonałe pszeniczne i nie tylko, doskonałe piwa i efektywnie spędzony czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Soma chyba była pierwsza w warszawie - mimo zapowiedzi już nigdzie w nowej lokalizacji nie wypłynęła.
    Z ostatnich piwnych wojaży polecam "Złoty róg" w Kaliszu - malutki mikrobrowar z dobrym piwem, niskimi cenami i super przekąskami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkam w Heidelbergu i faktycznie jest to tak urocze miejsce że można w nim przepić nawet całe życie z zadowoleniem i uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Człowiek-pijak właśnie dostał pozdrowienia od wydawnictwa Springer z siedzibą w Heidelbergu. Niestety musiał się w tym roku obejść widokiem pocztówki, bo mu się status obsunął, i nie miał za co pojechać do tego fantastycznego miasta. Blog co prawda jest alkoholowy, ale dla niepijących warto polecić fantastyczne malutkie Zoo, wycieczkę Drogą Filozofów, czy wizytę na koncercie organowym w przyakademickim kościele.
    Ci, którzy zwiedzali czeską Pragę, zazwyczaj nie wiedzą, że jest miejsce jeszcze bardziej praskie. A autor rzeźby Świętego Nepomucena (przy starym moście bardzo podobnym do mostu Karola) zostawił w Czechach też wiele swoich prac.
    Oby się w 2012 udało tam wrócić!

    OdpowiedzUsuń