poniedziałek, 6 maja 2013

Western Gold Bourbon Whiskey z Lidla – reaktywacja

Udało się! Z opóźnieniem, ale udało się! Mam dla was obiecaną notkę degustacyjną Western Golda. W nie byle jakim wykonaniu – Jarosława Urbana, autora książek o whisky i whiskey – na rynku jest m.in. drugie wydanie jego monografii o amerykańskich whiskey pt. „Bourbon i inne whiskey Ameryki”. Pana Urbana poznałem ćwierć wieku temu, kiedy jeszcze ani on ani ja nie mieliśmy większego pojęcia o dobrych alkoholach, potem zaś nasze drogi się rozeszły - on zawędrował do USA, gdzie mieszka do dziś . Przez te lata stał się znawcą whisk(e)y, zresztą pracuje w branży alkoholowej. Będąc w Domu Whisky w Jastrzębiej Górze, zobaczyłem na ścianie jego zdjęcie, i okazało się, że gdy przyjeżdża do Polski, odwiedza właśnie to miejsce (prowadzi kursy degustacyjne). Skontaktowałem się z nim i odnowiliśmy znajomość. Korzystając z jego kwietniowej wizyty w Polsce, sprezentowałem mu butelkę WG z prośbą o degustację – nie wspominając bynajmniej ani o mojej ocenie, ani o videoblogu Ralfiego (który ocenił ten trunek dość wysoko). Przypominam, że sam uznałem ten alkohol za raczej niepijalny, a mieszanie go z coca-colą jest, z mojego punktu widzenia, marnowaniem coli. Oto co napisał – nie zmieniam ani literki:
„Nie do końca rozumiem etykietę – Straight Old Kentucky Bourbon Whiskey zamiast Kentucky Straight Bourbon Whisky; na tylnej etykiecie "egyszeru karamell". Nie znam węgierskiego, ale pewnie chodzi o dodany karmel, na co zezwalają przepisy UE, natomiast ustawodawca amerykański zakazuje dodawania substancji smakowych i koloryzujących do whiskey typu straight. Dość nietypowa barwa jak na bourbon, przypominająca nieco pomarańcze typu "blood orange" (może przez dodany karmel?). Nos – początkowo przyjemny; karmel, scukrzona skórka pomarańczowa, liść drzewa wiśniowego, nietypowa nuta korzenna (piwo korzenne{?}), delikatny ślad trawy cytrynowej (lemon grass) i chyba najdziwniejszy aromat – komunistyczna polo-kokta, czyli napój colopodobny. Nie wyczuwam nuty nadpalonej dębiny, tak charakterystycznej dla tego typu trunków. Poszczególne elementy nie integrują się, zbyt silna nuta alkoholowa. Smak – tu totalne rozczarowanie, to, co obiecywał nos, zupełnie nie realizuje się w ustach. Przez KILKA SEKUND czujemy słodycz mlecznych krówek i pomarańczowych landryn, wypartą przez nieprzyjemną gorycz (marnej jakości tytoń do żucia). Trunek bardzo wodnisty (rozgotowane warzywa). Finisz – alkoholowy, pozbawiony wracających smaków. Nie wiem, z której gorzelni pochodzi destylat (może Beam, może Heaven Hill), beczki starzone były na najniższych piętrach (1-2) magazynów leżakowych. Western Gold według mnie nie kwalifikuje się do wolnego sączenia, kiedy go serwować i komu – teściowej zbyt długo zaszczycającej nas swą obecnością. Degustacja Western Gold powinna wyleczyć z wydawania pieniędzy na whisk(e)y niewiadomego pochodzenia i zdopingować do studiowania etykiet”.
Przy okazji poszukałem w sieci nowych tekstów o WG – jest jeden świeżutki, zawiera ciekawe linki do strony whisky.de (co o WG sądzą jego współproducenci) i boozereview.co.uk – na tej ostatniej ciekawa uwaga: „Western Gold smells like vodka mixed with a shoe”.
Co robi tu zdjęcie bourbona Larceny? Otóż w zamian za WG dostałem butelkę sześcioletniego Larceny – produkt nowy, z 2012 roku, jest to tzw. wheated bourbon, czyli taki, „którego receptura (mashbill) przy wykorzystaniu co najmniej 51% kukurydzy jako podstawowego wsadu destylacyjnego, przewiduje użycie pszenicy (zamiast żyta) jako dodatkowego ziarna wsadowego, co nadaje gotowemu destylatowi łagodniejszy smak” (zacytowałem za książką Urbana o whiskey). Wyraźnie na tej wymianie skorzystałem właśnie ja. Przy okazji – na stronie milerpije.pl pojawiły się noty degustacyjne innych lidlowych łyskaczy - Glen Orchy i Ben Bracken 12 yo Speyside Single Malt (z tym, że ten z duńskiego Lidla).
PS. Wyjątkowo zezwalam na hejterstwo pod tym wpisem. Macie prawo się zezłościć – dajcie temu upust.

PS2. Październik 2013: opublikowana została (niezamówiona przeze mnie) recenzja specjalisty od whisky - tym razem Tomasza Milera. Uwaga - po jej przeczytaniu natychmiast popędzicie do Lidla! Z tym, że nie wiem czy przyjmują tam zwroty napojów alkoholowych.

15 komentarzy:

  1. A ty kto takoj ;)
    Muszę powiedzieć że jestem pełen uznania recenzji Western Gold.
    Leży sobie u mnie i czeka na czas który będzie dobry.
    Opis jest bardzo profesjonalny i robi wrażenie, jestem ciekawy czy ja odnajdę w nim choć jeden składnik.
    Też jakiś czas temu oglądałem ocenę tego trunku przez Ralfiego i wysoka nota zapadła mi w pamięci.
    Ogólnie Ralfi jest fajny gościu.

    Pozdrawiam i ciekawych trunków życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis jest profesjonalny bo przygotowany przez profesjonalistę. Ja operuje raczej pojęciami "smaczny", "niesmaczny" - i mam optykę przeciętnego konsumenta. Ale tym razem nie mogłem nie skorzystać z okazji - sam jestem zdziwiony dokładnością opisu - ja bym napisał: "nos - zabolał, poszedłem napić się piwa".

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie byś coś innego wymyślił :)
    Acz z opisu wynika ze dla amatora powinno to być spore przeżycie, chyba że nic nie uda mu się wyłapać z tych smaków ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja się proszę bardzo o degustację i komentarz. Co prawda WG przestał być tak bardzo popularny - mam teraz więcej wyguglanych zapytań o Campseya. Campsey w promocjach jest tańszy od polskiej czystej wódki - tam to się dopiero musi dziać!

      Usuń
  4. pobieżnie nie znalazłem :)
    daj jakiś namiar
    gdzie kupić i fotkę jak dasz rade

    mam kumpla
    i on ma zawsze rade dobrą na dziwne trunki
    dodać colę i już :)
    ostatnio był gdzieś w dobrym lokalu chyba z kontrahentem
    po degustacji 8 single maltów
    poprosił czerwonego podwójnego jaśka z colą

    wniosek z tego jest prosty
    pijmy co lubimy :)
    bo każdy lubi co innego



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Campseyu pisałem tu: http://czlowiek-pijak.blogspot.com/2012_09_01_archive.html. Co do whisky z colą - to jest drink, cocktail czy jak kto zwał. Nie da się ocenić smaku whisky pijąc ją z cola - tak jak nie da się ocenić smaku piwa pijąc je z sokiem, albo wina pijąc je z wodą. Tak wiec oceny "dobra z colą" są dla mnie jednoznaczne z "zła bez coli". Choć oczywiście rozumiem, że można lubić blendy pite z colą.

      Usuń
  5. Dzięki za namiar, nie znałem tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To co wymaga domieszki/rozcieńczenia, w postaci czystej musi być toksyczne :)
    Ciekawe kiedy pojawią się piwa wymagające rozcieńczenia, wróć no tak przecież od jakiegoś czasu w każdym szanującym się ogródku piwnym stoi wielka butla soku malinowego żeby zabić "smak" beczki czy też "kadzi" inaczej większość by nie zdzierżyła, a reszta i tak już nie zauważa że pije płyn piwopodobny :(

    Zdrawim !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sok w piwie to polski wynalazek! Ani w Czechach, ani w Niemczech, ani w Rosji nic takiego nie ma. Sądzę, że to faktycznie najprostszy pomysł na zabicie fatalnego smaku. Choć z drugiej strony to mógł być też pomysł na uzyskanie czegoś a la radler - podchwycony obecnie przez browarników. Ja w każdym razie jeśli nabędę coś niesmacznego, przełamuję to sokiem z żurawin.

      Usuń
  7. Żurawina zdecydowanie dla zdrowotności. Maliny uznaje tylko w formie owocu, smak soku czy przetworów z malin jest w zasadzie nie do przyjęcia słodkie coś.
    Polski malinowy radler, ale w "radlerze" chodzi też o obniżenie zawartości alkoholu w końcu to "piwo rowerowe" przynajmniej z marketingowej genezy.
    Na polskich wsiach "rowerzyści" mają inne trunki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słynny sok z malin Herbapolu zawierający 0% maliny. Ja używam produktów Polskiej Róży, syrop malinowy ma 50% soku, jest też w sprzedaży niesłodzony 100% sok: http://polskaroza.pl/produkty/soki-100/malina-100-szczegoly. Piłem radlery z kraju narodzin - Austrii - niestety - to generalnie niezbyt udany produkt. Warto eksperymentować samemu - ja polecam piwo z duża goryczką wymieszane ze Spritem.

      Usuń
  8. Sprite z Okocimiem pierwsza klasa, proste i skuteczne.
    Dzięki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest mój wynalazek - kiedyś w Toruniu blisko rynku była knajpa austriacka - świetne jadło i ceny - i tam podawali takiego właśnie radlera. Knajpa się zamknęła - i to jest jeden powód mniej by zawitać ponownie do miasta Kopernika.

      Usuń
  9. Ralik ocenił wysoko, zgadzam się z nim. W tym przedziale cenowym to bardzo przyzwoity bourbon. T. Miller to żart, facet jest snobem a w jego recenzji western dostał niewiele mniej od Jima...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłem co mogłem, znalazłem chyba największego w Polsce specjalistę od bourbonów i poprosiłem o ocenę. Reszta należy do was - konsumentów. osobiście twardo stoję na stanowisku, że większość trunków można ocenić obiektywnie, i że tak oceniony bourbon z Lidla nie nadaje się do picia. Ale może jestem snobem...

      Usuń