poniedziałek, 27 maja 2013

Swój do swego po swoje

Przypadek rzucił mnie do Janowca nad Wisłą, gdzie w sobotę 25 maja odbyło się „Święto wina”. To trzecia edycja prezentacji winnic należących do Stowarzyszenia Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły. Przy wejściu na dziedziniec Zamku kasa Muzeum pozbawia człowieka 12 zł za bilet wstępu, a następnie proponuje za 10 zł folder uprawniający do degustacji pięciu win. A jest tych win łącznie 38 (z 13 winnic), więc teoretycznie, żeby je wszystkie spróbować trzeba by wydać 92 złote. Przy tej kwocie targi winiarzy niezależnych w Lyonie wydają się darmowymi. Na szczęście polskie wina są zdecydowanie mniej ciekawe niż francuskie, więc nie kupiłem aż tylu folderów. Spróbowałem kilku win i potwierdziło się to, co już o nich wiedziałem (wymagany jest pośpiech, bo niektórzy winiarze przywieźli mało butelek, więc w połowie dnia im ich zabrakło). Robienie w Polsce win czerwonych to strata czasu, nie rozumiem, dlaczego zamiast tego winiarze nie robią win różowych (po raz  pierwszy w tym roku zaprezentowano takie dwa i były pijalne). Białe za to wychodzą niezłe, zdecydowanie najlepszym winem tej prezentacji był johanniter z Winnicy Dom Bliskowice. To jedna z trzech winnic, która uzyskała zgody na sprzedaż wina, tak więc oprócz degustacji można sobie było kupić butelkę – za jedyne 55,50. I tak niestety będzie – polskie wina będą miały zaporowe ceny, to niszowa produkcja, i za tę niszowość chętni będą musieli przepłacać. Na prezentacji było jedno wino musujące, smakowało jak lekko musujący kompot z winogron isabella (a nie seyval blanc, jak wynikało z opisu), ale było to pierwsze polskie wino musujące w moich ustach.
W centralnym miejscu stała scena a na niej grały zespoły ludowe (oraz inne o niesprecyzowanym profilu). To była taka koszmarna kakofonia, że nie pozostawało nic innego, tylko się napić, ale jak to zrobić tymi kilkoma kroplami lanymi dla degustacji? Na szczęście na zamku było stoisko lubelskiego sklepu z winami Monte di Vino, właściciel sprzedawał wina słoweńskie na kieliszki (5 zł za spory kielich, albo butelki od 22 zł), więc można było jakoś przeżyć. Właściciel – jak się zorientowałem z treści na jego stronie www – prowadzi sklep z winami, sam je importuje i sprzedaje także hurtowo. W sklepie organizuje degustacje i pokazy kulinarne – wysiłek godny podziwu. Lublinianie – wspierajcie kolegę!
W czasie gdy pisałem tę notkę w sieci pojawiły się pierwsze relacje z Janowca: wpis pani z jury, wpis pana z jury i fotorelacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz