sobota, 12 maja 2012

Haust historii

Człowiek-pijak szuka trunków mocno związanych z historią miejsc, w których powstawały. Trudno o lepszy przykład niż Marskin Ryypyy – fińska wódka, a raczej drink o mocy wódki (40%). Prosząc w fińskim sklepie monopolowym o coś najbardziej fińskiego dostaniecie właśnie to. Nazwa oznacza „marszałkowski drink”. Ów marszałek to Carl Gustaf Mannerheim – wybitny polityk i wojskowy fiński, który dwa razy przetrzepał czerwonym tyłki – raz dławiąc rewolucję w 1918, drugi raz zwyciężając z ZSRS w latach czterdziestych. Ponieważ im bardziej system przesuwa się na lewo, tym większe kłopoty mają ludzie z produkcją i konsumpcją alkoholu, sympatia człowieka-pijaka jest po stronie marszałka.
Mannerheim edukację wojskową odbywał w Rosji, i nabył tam przyzwyczajenia do częstej konsumpcji wódki. Niestety wódka ta była tak złej jakości, że kazał swojemu adiutantowi eksperymentować z różnymi dodatkami, które zabiłyby jej odór. Marskin Ryypyy to efekt tych eksperymentów – choć oryginalny przepis nie jest znany, wiadomo, że jest to mieszanka wódki, wermutu i ginu.
Żołnierze armii carskiej dostawali rację jednego kieliszka wódki dziennie, żeby nie stracić ani kropli nalewali ją sobie do kieliszków z meniskiem wypukłym. Tak też należy spożywać Marskin Ryypyy, co chyba nawet jest napisane na etykiecie: „till bradden fyllt snapsglas” (napisy są dwujęzyczne, cytat pochodzi z języka bardziej zrozumiałego niż fiński).
No i finał – smak. Nie musicie jechać do Finlandii, żeby zorientować się jak to smakuje. Wystarczy zmieszać wódkę z niewielkimi ilościami ginu i wermutu. Efekt porażający. Totalna smakowa porażka. Prawdopodobnie smakuje tak samo w obie strony. Jak widać nauka historii wymaga wyrzeczeń, może stąd tak niewielkie nią zainteresowanie? Kippis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz