środa, 4 kwietnia 2012

Krótki tekst o kupowaniu (w Kauflandzie i nie tylko)

Zachęcony przez czytelnika człowiek-pijak był już w Kauflandzie i nabył tam 999. Ale się spieszył i obiecał sobie wrócić i kupić żelki firmy Kaufland. No i oczywiście uważniej przyjrzeć się działowi alkoholowemu. Ale zanim tam wrócił, to odwiedził Biedronkę, kupił prosto z kartonu Stocka 84 za 39,99, za to nie kupił win słynnych portugalskich, bo ich tam nie było. A potem wrócił do Kauflandu. A tam niespodzianka. Nie z kartonu, ale prosto z półki 0,7 l Stocka 84 w cenie... 39,99 zł. Do wyboru, do koloru, bo nawet w dwóch wersjach etykietowych: Riserva Vecchia i Riserva Invecchiata. Na czym polega różnica – nie wiadomo, może „vecchia” mówi się na północy Włoch, a „invecchiata” na południu (oba wyrazy znaczą „stara”).
Na półkach sporo trunków (jakieś 100 razy więcej niż w Biedronce), dużo mocnych alkoholi markowych, trochę wynalazków, ale nie dominują w ofercie. Za pierwszym razem rozczarowująca była oferta win musujących, ale widać w Kauflandzie jest spora rotacja na półkach, bo tym razem były wytrawne cava i prosecco w cenach około 25 zł. Dużo różnych dziwnych win – niestety niewiele win niemieckich, co dziwi w niemieckiej sieci. Za to pokaźna półka z winami różowymi – których chyba nikt w Polsce nie pije – robiła wrażenie.
Poprzednim razem zakupione zostały 999, ale produktów litewskiej firmy Stumbras było więcej. Człowiek-pijak wybrał Krupnikas – 29,9 zł za 0,5 l. W porównaniu z polskim produktem jest on mniej słodki, ma dodatki ziołowe, to pewnie one dają lekko miętowy, orzeźwiający posmak. Niestety, tak jak polski odpowiednik, następnego dnia pozostaje efekt ciężkości i zamętu w głowie, coś jak po nadużyciu włoskiego Fernetu czy ryskiego balsamu. Produkty Stumbrasa zresztą są dość dziwne: wśród zwykłych wódek i bitterów jest tam na przykład starka – ale według braci Litwinów jest to „nalewka z liści jabłoni i grusz oraz innego surowca roślinnego”. Nie są to jakieś wybitne trunki, ale można spróbować – choć nie zachęcają do powtórki. Na półkach stoją też wynalazki czeskiej firmy Jelinek, jest nawet cośtam-cośtam tuzemski, czeska broń masowego rażenia (ex rum).
Warszawski Kaufland położony jest na Pradze Północ, sąsiaduje z Rossmanem, w którym jest poszukiwany od dawna dział winiarski. Niestety to są wina, jakie można spotkać w sieciowych marketach, na przykład na półce z winami musującymi są cavy i prosecca, a nie ma sektów. Ale na przykład jest weisser burgunder za 13,99, okazał się pijalny. Generalnie rozczarowanie ofertą.
W międzyczasie wypite zostały wina z Biedronki, białe włoskie było pijalne, ale czerwone hiszpańskie (ceny w okolicy 20 zł) jechały piwnicą (chemią?) i gdyby kosztowały 5 zł to może warto by je kupić. Za to podstawowa cena wina w Marksie i Spencerze urosła do 26 złotych, co czyni ten sklep niekonkurencyjnym chociażby do Kauflandu. Szkoda.
No i była jeszcze wizyta w Realu w poszukiwaniu polecanych tu win krymskich, ale win nie było, ceny tam są absurdalne (Stock 84 w cenie 67 zł za litr, podczas gdy w Kauflandzie kupując 0,7 l płaci się za litr o 10 zł mniej), wybór mizerny, tłok niemiłosierny, a kupujący atakowani są dziwnymi dźwięki z głośników – zapewne jest to podprogowy przekaz mówiący, że warto tu wrócić, bo co prawda jest drogo, ale za to wybór jest kiepski.
Żeby nie było, że człowiek-pijak przestał się poświęcać dla czytelników, kupił i wypił białoruską brandy Kristall, na której producent lojalnie napisał, ze składa się z: „uzdatnianej wody do picia, spirytusu etylowego rektyfikowanego LUX, spirytusu koniakowego starzonego z dębowym ekstraktem taniny i wyczuwalnym smakiem wanilii”. Chyba woda była kiepsko uzdatniona, bo smakowało to jak denaturat z coca-colą. Na etykiecie są dwa adresy www, białoruski kieruje do handlarza diamentami, polski nie istnieje. Jeśli ten wpis okaże się ostatnim, wiecie co zabiło człowieka-pijaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz