Wspominając pobyt w Rosji pisałem o wódce Zhuravli, zwłaszcza o jej charakterystycznej szyjce. Jak w książce pt. „Wódka” opisał to pan Gołębiewski „wódka Zhuravli sprzedawana jest w ciekawych wydłużonych butelkach, których wąska szyjka o średnicy 22 mm nawiązuje do szyi żurawia”. Mi się ta butelka bardziej niż z szyją ptaka (pomijając zwrot „dać w szyję”) skojarzyła z kształtem przedwojennych butelek, tu ich wizerunek na kilku przedwojennych reklamach zamieszczonych na blogu Czajkusa. Wódkę produkuje rosyjska firma Roust, właściciel m.in. marek Żubrówka i Bols.
Moją uwagę zwróciła podobna butelka polskiej wódki Biały bocian (w linku także notka degustacyjna pana Gołębiewskiego). Bardzo podobny kształt i podobny ptak na reliefie na butelce (polski dodatkowo w kole). Różnią się etykiety, na rosyjskiej jest żuraw w locie, na polskiej jest bocian albinos w locie, ewentualnie bocian, któremu wyrwano czarne skrzydła. Podobieństwo sylwetek ptaków ma sens, bo stojące sylwetki się w sposób widoczny różnią, ale lecące już nie.
Czy kształt butelki został „wypożyczony”? Raczej tak, bo wypożyczono nie tylko kształt butelki, ale całego ptaka (czyli skojarzenie szyjki z jego szyją). Kto wypożyczył od kogo? Biały bocian to produkt bardzo nowy, Zhuravli sporo starszy, tu znalazłem informację o niej z 2006 roku, pewnie jest jeszcze starsza. Czyli wypożyczył Polmos S.A. A czy bezprawnie? Trudno powiedzieć, nie znalazłem śladu zastrzeżenia znaku przez Roust, trzeba pamiętać, ze jeśli wódka nie jest eksportowana poza Rosję, to międzynarodowe zastrzeżenie nie ma dla nich większego sensu. Polmos korzystał z tej sytuacji i w 2014 zastrzegł kształt butelki, ale z trochę inną etykietą i bez reliefu. Czyli niby wszystko jest w porządku, ale – jak mówi dowcip – niesmak pozostał. A może na sali jest jakiś prawnik i coś doda w temacie?
środa, 30 sierpnia 2017
sobota, 19 sierpnia 2017
Co pił prezydent Mościcki
Krótki wypad do niezbyt alkoholowej krainy, ale mimo
wszystko coś spróbuje wykrzesać. Spała to wieś uzdrowiskowo-wypoczynkowa,
siedziba Centralnego Ośrodka Sportu (co akurat nie miało większego znaczenia
dla wyboru miejsca). Zdecydowanie do nocowania i biesiadowania polecam
Rezydencję Spalską – w restauracji sporo zakąsek, ceny przystępne, a w samym
budynku mieści się jedyny w okolicy sklep. Czynny do 21-ej, rozsądnie
zaopatrzony, może z wyjątkiem wina. Żeby kupić wino w miarę pijalne najlepiej
pojechać jakieś 10 km do Tomaszowa Mazowieckiego, tam jest spory Kaufland,
niezły wybór win, jest nawet woda Borjomi (na rano!). Dla turystów pieszych
w połowie drogi do tunelu kolejowego w Konewce jest sklepik pana Pawła, w
którym można nabyć wprost z lodówki podręczne flaszeczki, użyte w celu
wzmocnienia doznań kolejowych. W samym bunkrze alkoholu nie sprzedają, są za to
magnesy z Hitlerem, wykupiłem wszystkie cztery. Najciekawszym sklepem jest
jednak synagoga w Inowłodzu. Nie wiem, czy jest jeszcze jedna taka bożnica w
Polsce, gdzie jest sklep z alkoholem. Wnętrze jest pod opieką konserwatora, są
stare napisy na ścianach (pochodzące z czasów carskich, ostatni car, który bywał w Spale, nie pijał w zasadzie alkoholu, więc skończył, tak jak skończył), nie ma
elementów stricte religijnych, poza katolickim krzyżem na ścianie. Przed
sklepem inowłodzki klub dyskusyjny, niestety nie do końca rozumiałem język, w
jakim panowie dyskutowali.
Do picia polecam okolice rzeki Pilicy, nawet nazwa sugeruje
jakie czynności należy tam wykonywać. Nieucy twierdzą, że nazwa pochodzi od
słowa „pilić”, czyli spieszyć się, tak jak spieszy się tamtejszy nurt.
Zapominają, że pierwotnie wieś i rzeka nazywały się Pilcza (jak podaje Słownik
geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom VIII), a
nazwa jest prawdopodobnie przedsłowiańska (co potwierdza profesor Miodek).Więc
skoro nie wiadomo wiele o jej etymologii, ja oddaje głos na związki z piciem.
Czy w tak niealkoholowej okolicy można odnaleźć jakieś
alkoholowe związki? Jak najbardziej. Poprzednio wspomniałem o Sandomierzu, tam
jest największa w Europie fabryka szkła samochodowego, a piasek kwarcowy do
niej prawie na pewno pochodzi z okolic Tomaszowa. Jak i piasek w większości
polskich – i nie tylko – hut szkła. W zabytkowych Grotach Nagórzyckich
odkryłem, że przed wojną z tutejszych hut pochodziły butelki produkowane dla
warszawskiego browaru Haberbuscha i Schielego. Czyli jest szansa, że opróżniając butelkę
wykonujecie wirtualną wycieczkę do okolic Tomaszowa. Taką, jaką w wierszu „Przy
okrągłym stole” opisywał Julian Tuwim (co prawda zapraszał, nie was, ale swoją przyszłą żonę,
pannę Marchewkę). Sam Tuwim preferował wycieczki do pobliskiego Inowłodza, ze
Spały można się tam udać pieszo szlakiem imienia Tuwima właśnie. A co Tuwim ma
wspólnego z alkoholizowaniem się? No przecież napisał był on Polski Słownik Pijacki,
zaczynając go tymi słowami: „Sądzę, że wolny trzydziestomilionowy naród,
posiadający skromnie licząc z pięć milionów zawołanych pijaków powinien mieć
jakiś leksykon, encyklopedię, w której zabłysłyby świetności mowy ojczystej w
kieliszku odbite”. No więc następnym razem wychylcie pod synagogą inowłodzką
setkę za pamięć mistrza.
poniedziałek, 7 sierpnia 2017
Co pije Natalia Borowik
Pisałem tu kiedyś o problemach z
nabyciem sensownej zakąski do wódki w Sandomierzu. Dałem mu kolejną szansę i sprawdziłem,
co się zmieniło. A zmieniło się sporo, jest dużo gorzej. Zakąski zniknęły z
menu, nawet tatara nie uświadczysz. W jednej knajpie jest śledź w trzech
smakach, ale ostatnio to były trzy próby zatrucia mnie na jednym talerzu, więc
nie skorzystałem. Restauracja przy hotelu na małym rynku – w społemowskich
klimatach, więc tam ostatnim razem nabyłem śledzika – zamknięta. Honoru miasta
obroniła kelnerka z knajpy Pod trzydziestką – w karcie nie było nic, ale
dziewczyna okazała się kumata, poszła do kucharza, ten sprawił smacznego
śledzia w occie i jakieś zestawy raczej do wina, ale nadały się też do wódki.
Sandomierz nastawiony jest na turystę przejeżdżającego, wiec nie ma zakąsek,
nie ma śniadań (poza hotelami), nie ma barów. Pojechałem na Jarmark Jagielloński,
okazało się, że to lokalna cepelia, więc nie było praktycznie stoisk z
alkoholem, jedna winnica Nobilis, niestety nie są to dobre wina. Jedyna
satysfakcja, to że akurat kręcono zdjęcia do Ojca Mateusza, widziałem księdza,
Nocula i Gibalskiego (dowód na zdjęciu). Rozminąłem się z Natalią Borowik,
która dwa dni wcześniej podpisywała swoją książkę kucharską. Na pewno nie ma w
niej zakąsek.
Za to przybyło produktów alkoholowych sandomierskich. Z
niealkoholowych znane są Krówki Sandomierskie, jak sama nazwa wskazuje wytwarzane
są przez Zakład Produkcji Cukierniczej w Opolu Lubelskim – tak samo jak Krówki Kazimierskie,
Nałęczowskie i Janowieckie. Myślałem, że w Opatowie, to jest niecałe 30 km od
Sandomierza, tam też jest fabryka krówek. Podobnie jest z alkoholami. BrowarSandomierz jest browarem kontraktowym, piwa
są np. warzone w browarze Trigg w Krakowie. Piłem AIPĘ, poprawna ale to
wszystko dobre, co mogę o niej powiedzieć. Podobno browar stawia browar.
Znalazłem dwa cydry – Sandomierski i Kot Sandomierski. Sandomierski robiony
jest w Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego Dwikozy, 7 km od centrum
Sandomierza, trochę dłużej czerwonym szlakiem turystycznym. Dwikozy to fabryka
alpag z tradycjami, robiono tam np. wino Sandomierskie, a także takie napitki
jak Cytrynówka Sandomierska, Jabłuszko Sandomierskie, Sandomierskie Mocne, Wisienka
Sandomierska, Żołądkowe Sandomierskie, Wiśnia Sandomierska, Gruszka
Sandomierska, Malinówka Sandomierska, Miętówka Sandomierska, Winogronówka
Sandomierska czy Wiśniówka Sandomierska. Kot Sandomierski wytworzył BrowarCzarny Kot, specjalizujący się w piwach z
sokiem. Cydrów nie próbowałem, oddam je jakiemuś mocniejszemu zawodnikowi. Z mocniejszych
trunków jest Nalewka Sandomierskiego Turysty z Czarnego Bzu. To przeetykietowana
Nalewka Ciechocińska. Ma 32%, zabija cukrem i
odorem kiepskiego alkoholu, czuć smak czarnego bzu, ale generalnie niepijalna.
Jedyne co naprawdę jest sandomierskie to wina. Sandomierski Szlak Winiarski
to 11 winnic, z czego dwie mają adres w samym mieście, ale akurat nie te
sprzedają wina. Sprzedają co najmniej 4 – Nobilis, Płochoccy, Nad Jarem i
Sandomierska – te wina można kupić w Sandomierzu. Nie sprzedaje Św. Jakuba, a
to najbardziej sandomierska winnica, bo położona pod zamkiem, przy kościele Św.
Jakuba. Wina sprzedawane można spróbować na Czasie Dobrego Sera w czerwcu, wina
niesprzedawane na Święcie Młodego Wina – w tym roku 18-19 listopada. Wybieram
się.
Będąc w Sandomierzu opracowałem nowy przepis na wódkę z
pieprzem. Trzeba stawić się u podnóża Gór Pieprzowych, wypić flaszeczkę wódki i
udać się na szczyt tychże gór. Piękne okoliczności przyrody (widać pływające po
Wiśle statki z turystami, można pomachać Maklakiewiczowi), zatankowany
sandomierski turysta wspiął się na szczyt, na którym jest pizzeria z
wyszynkiem. Polecam gorąco.
Subskrybuj:
Posty (Atom)