Piwo: jak to zwykle na prowincji włoskiej królują koncernowe lagery, pierwsze piwo kraftowe widziałem na lotnisku w Katanii. Z lagerów króluje Dreher, całe nowe miasto (to za mostami) usłane jest pustymi butelkami (w każdym razie parki i skwery), widocznie jest dobre przecięcie cena/jakość. Z Dreherem jest ciekawa sprawa, pan Anton Dreher w XVIII wieku pozakładał masę browarów w cesarstwie austro-węgierskim, ale także we Włoszech. Tak wiec jest włoski Dreher i węgierski Dreher, ale nie mają już ze sobą nic wspólnego (zapewne poza koncernowym smakiem) – włoski jest Heinekena, a węgierski SABMillera.
Wino: potwierdzam starsze relacje: wina białe są kiepskie (w porównaniu z czerwonymi na tym samie poziomie cenowym), ale w ogóle wszystkie na niskiej półce są kiepskie, trzeba się wspiąć na poziom 6€, a najlepiej 8€. Co nie ma sensu, bo w tej cenie można kupić solidną flaszkę czegoś mocniejszego.
Mocne alkohole: za 8-10€ można kupić 0,7 l grappy, sambuki, brandy albo rumu. Trunki starzone są o ok. 5€ droższe. Za 10€ kupiłem 0,5 l Grappa dell’Etna, „affinata in barrique”, faktycznie beczka złagodziła ostrość grappy i faktycznie została wyprodukowana pod samą Etną – wytwórnia Russo w miejscowości Santa Venerina. Pozostałe ciekawostki opisze osobno poniżej.
Gdzie pić: w zasadzie już pisałem – za mostami. Tam gdzie nie ma turystów. Ceny maleją kilkakrotnie. Ale też zawsze was zaskoczą – bo Włosi leją alkohol „na oko” – i tak samo wyceniają. Znalazłem np. knajpkę Il Girasole (Słonecznik) (w zagłębiu punktów bukmacherskich na Largo Empedocle), gdzie nad barem stały trunki, o których właściciele nic nie wiedzieli – jakby były tylko dekoracją. A wśród nich starzona grappa (zapomniałem nazwy), mocna i smaczna. Za każdym razem dostawałem inną porcję (ale zawsze słuszną) i w innej cenie (ale zawsze rozsądnej). Rekordowa nalewka jest na zdjęciu – obok półlitrowa butelka wody dla porównania.
Gdzie kupować: jak zwykle radzę znaleźć solidny market. Wpierw znalazłem Conada na Via Re Ierone, ale potem odkryłem Deco na Corso Gelone – to samo Deco, które ratowało mnie w Rzymie. Kupicie tam i picie, i niezłe jedzenie – w bardzo dobrych cenach. Odradzam mniejsze sklepy, nawet sieciowe (Crai), kiepski wybór alkoholi, towary spożywcze biedronkowe (np. krem z pistacji taniutki, ale w 50% składa się z oleju palmowego). Sklepy specjalistyczne z alkoholem nie są na moją kieszeń, ale jeden muszę polecić. Firmowy sklep firmy Sicilsapori na Via Amalfitania 11/13, to jest samo centrum Ortigii, niedaleko katedry. Tam są produkty lokalne: likiery, przetwory owocowe, makarony, wina i destylaty. Słynne limoncello w prawie idealnej wersji (30%), naprawdę niezłe, ale oprócz niego likiery w 9 smakach. Postawiłem na cynamon i (mimo, że słaby, 20%) to był dobry wybór. Tam też można kupić lokalny muskat bez wyprawy do winnicy. Polecam lotnisko w Katanii (do Syrakuz dotrzecie zapewne właśnie przez nie). Kilka sklepów, każdy inny, spory wybór alkoholi – o wiele większy niż w Rzymie, gdzie firma Aelia (znana już z Okęcia) wzięła wszystko i wybór jest w zasadzie żaden.
Gdzie jeść: zazwyczaj o tym nie pisze, ale tym razem poradzę – kupujcie arancini na wynos. Tanie i lepsze od pizzy. Są liczne inne przekąski, ale zazwyczaj we francuskim cieście, za którym nie przepadam. Jak chcecie odchudzić portfel, jadajcie w restauracjach. Ale polecam cukiernie, ciekawe ciasta, ciastka, granity, sorbety, lody – ale pamiętajcie, tylko za mostami!
Ciekawostki: szukałem produktów lokalnych. Pisałem o likierach, sycylijską specjalnością są cytryna, pomarańcz (ale skórki, nie miąższ) i pistacje – ale poeksperymentujcie z pozostałymi smakami. Butelka 0,5 l = 12€, 0,2 l = 8€, 0,1 l = 6€. Te likiery nazywają się rosolio – czyli to są nasze rosolisy (cynamon to cannella, jak zapomnicie, to rysunki na etykietach ułatwią wam wybór). Lokalne wino to muskat. W Syrakuzach jest nawet producent, Azienda agricola Pupillo na Contrada Targia, to jest coś w rodzaju agroturystyki, jest hotel, są degustacje. Ale dojechać trzeba samochodem. Kupiłem za to na Via Amalfitania inną butelkę Moscato di Siracusa – nie znam producenta (a wiec może to było Pupillo), wyprodukowano dla Sicilsapori, rocznik 2011, 14%, 0,5 l kosztuje 18€, niestety to standardowa cena (poza wyjątkiem, o którym później). Muskat jak muskat, trochę za mało słodki, za to ma w smaku jakieś grzyby, pleśnie, coś łamie smak typowego Muskata, ale i tak niewarte swojej ceny. I tu mam dobrą wiadomość. Równie znany jest muskat z Noto. Wsiadacie więc w Syrakuzach do pociągu, za 3,5€ w pół godziny jesteście w Noto. Zwiedzacie albo nie, w każdym razie na samym końcu turystycznej trasy (to jeden długi deptak), tuż przed rondem, po prawej stronie jest sklep z winami. W środku są wina z beczek a także moscato di Noto w plastikowych butelkach. 10€ za 1 l (na zdjęciu to ta duża butelka po lewej od destylatów). A smak.. a smak bardzo podobny do tego z Syrakuz.
Jak macie samochód do możecie pojechać do dużej i znanej winnicy sycylijskiej – Planeta, a raczej do jednej z winnic tej firmy, Contrada Buonivini koło Noto. Degustacje, poczęstunki – cennik jest na stronie. Po drodze do Noto mija się Avolę – od tej miejscowości wziął nazwę najsłynniejszy szczep sycylijski, Nero d’Avola. Jak wypić nerodawolę z Avoli? Wystarczy w Syrakuzach w niedzielę pójść do budynku starego targu (nie mylić z Antico Mercato pod gołym niebem, czynnym codziennie). Tam rozkładają swoje stragany lokalni producenci (tacy raczej root czy eko), między innymi Azienda Avola Nicoletta. Sprzedają nerodawolę w plastikowych butelkach – 1 l za 2,5 €, 5 l za 8€. I co? I okazało się pijalne! Tak wiec nie obawiajcie się plastikowych opakowań i niskich cen.
Aha, Archimedes, byłbym zapomniał, urodził się i zginął w Syrakuzach. Niedouczeni twierdzą, że wymyślił śrubę, a ja wiem, że wymyślił korkociąg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz