niedziela, 7 lipca 2013

Co pił cadyk Efram Fiszel?

Wspominałem kilka razy o firmie H2O drinki z Chociszewa, która na wszystkich swoich produktach umieszcza znaczek potwierdzający ich koszerność. Tak jak na cydrach jest on dość przypadkowy, tak nieprzypadkowo znalazł się na ich flagowym produkcie, Strykover Premium Slivovitz. To 72% trunek wyprodukowany według – jak twierdzi producent – tradycyjnej żydowskiej XVIII-wiecznej receptury, według której „nastawy przygotowuje się ... ze śliwek, rodzynek i cukru”. Śliwowica ma certyfikat najwyższej koszerności, czyli może być używana w trakcie żydowskiego święta Pesach. Wydawało mi się, że ten najwyższy stopień powinien zakładać, iż produkt jest wyprodukowany wyłącznie przez żydów, widocznie pracownicy przekonwertowali się na judaizm. Łódzki rabin Symcha Keller stwierdził, że „drugiej takiej [śliwowicy] nie ma w całej Europie” – trudno mi podważać słowa rabina, napiszę tylko że śliwowicę „kosher for passover” posiadają w swojej ofercie węgierski Zwack, czeski Jelinek oraz horwackie Maraska i Badel1862 (w sieci można odnaleźć certyfikaty koszerności niektórych z tych trunków). Koszerna natomiast nie jest (od jakiegoś czasu) Passover Slivovitz z Bielska Białej. Jak smakuje chociszewski wynalazek? Lekki aromat śliwkowy i lekki posmak śliwki nie przebijają się przez alkohol, tak wiec czuje się głównie spirytus, gardło słabo to wytrzymuje, ciekawe, że głowa też, dawno już po mocnym alkoholu mnie nie bolała, a jednak nadal jest to możliwe – i to przy pełnej aprobacie rabina! Generalnie rzecz niesmaczna, mało przypominająca destylat śliwkowy, coś jak produkt Jelinka z najniższej półki. Na rynku butelka kosztuje około 80 zł, ja na szczęście wydałem niecałe 30 zł – okoliczny sklep podpisał jakiś cyrograf z H2O i sprzedaje ich produkty w bardzo niskich cenach. Przy tej cenie mógłbym użyć tej śliwowicy jako paliwa turystycznego, ale się nigdzie nie wybieram. Uwaga: krytycy jakości Strykover Slivovitz są w sieci nienajlepiej traktowani przez reprezentantów producenta, ja bym po prostu doradzał mu wypicie wreszcie pierwszego kieliszka jego produktu – bez czekania na Pesach. Natomiast co do tytułowego pytania – niestety, nadal nie wiemy co pił strykowiecki cadyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz