poniedziałek, 8 października 2012

Home, sweet home, Germany

Dziś wyjątkowo będzie o Niemcach wyłącznie dobrze. A to dlatego, że będzie o tym, na czym Niemcy się znają  i co im dobrze wychodzi – o likierach. Wybór likierów jest olbrzymi, problem w tym, że trzeba ich szukać w specjalistycznych sklepach. Odpadają lotniska czy hipermarkety, tam ich nie znajdziecie. Człowiek-pijak przetestował trzy różne trunki.
Kloster Liqueur Gelb pochodzi z benedyktyńskiego opactwa we wsi Ettal. Opactwo ma w ofercie likiery, wina i piwa. Gelb to miodówka, ale mocno ziołowa w smaku. Dużo jej bliżej do włoskiej Stregi niż do naszego krupniku. Wyczuwalna słodycz, ale przełamana wytrawnością ziół i mocą alkoholem. Wydaje się mocniejszy niż w rzeczywistości jest – 40%. W zasadzie spokojnie można ten likier nazwać bitterem. Żółty kolor uzyskany jest przez dodanie szafranu. Człowiek-pijak daje 4 z plusem ( w skali 2–5). Cena w e-sklepie klasztornym 13,75€ za 0,5 l.
Schladerer Himbeer Liqueur to produkt rodzinnej firmy Schladerer z miasteczka Staufen. Robią destylaty owocowe, brandy, grappy i likiery. Likiery tworzone są z mieszanki destylatu owocowego i soku z tego owocu. Likier z dzikich malin ma moc 28%, smak, jak się można domyślić, mocno malinowy, słabo wyczuwalna moc alkoholu. Produkt prosty, ale naturalny aromat i intensywny smak malin wynagradza tę prostotę. Średnia cena 12€ za 0,5 l, ocena człowieka-pijaka: mocna czwórka. W Polsce podobny intensywny smak można uzyskać albo samemu produkując przetwory z malin, albo kupując produkty firmy Polska Róża.
No i hit, coś czego w Polsce nikt nie robi, choć podstawowy składnik rośnie przed naszymi oknami – likier z rokitnika. To krzewy, które owocują czymś podobnym do niedojrzałej jarzębiny (owoce rokitnika są pomarańczowe) – z tym, że rokitnik pokryty jest długimi i ostrymi kolcami – stad niemiecka nazwa „sanddorn”, piaskowe kolce. Owoce rokitnika zawierają wiele razy więcej witaminy C niż cytryna, robi się z nich soki, galaretki, powidła. Nie mają enzymu rozkładającego witaminę C, więc nie znika ona po termicznej obróbce. Zbiera się je po przymrozkach, wtedy znika gorzkawy smak wyczuwalny pod skórką. Człowiek-pijak potrzebował kilku minut by znaleźć (w Warszawie!) krzew rokitnika – co dokumentuje zdjęcie. Nie jest to rokitnik dziko rosnący, taki występuje nad morzem (stąd piasek w niemieckiej nazwie), ale rokitnik stosowany jest w Polsce jako roślina ozdobna.
Padło na Sanddorn Likör rodzinnej firmy z miejscowości Friedeburg. Robią różne przetwory owocowe i słodycze, specjalizują się w produktach z rokitnika. Likier jest dość słaby, ma 15%, zawiera 25% owocowego soku. Smak – to zaskoczenie – mocno marchewkowy. Nie jest to może używka mocna, ale bardzo ciekawa smakowo – dlatego dostanie czwórkę z plusem. Średnia cena 12€ za 0,5 l.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz