środa, 20 czerwca 2012

Co pił Søren Kierkegaard?

Jak wiadomo ten duński filozof nie wylewał za kołnierz, człowiek-pijak niestety nie zna szczegółów jego alkoholowego menu. Ale lista klasycznych duńskich specyfików jest chyba dość krótka (a każdy z nich zaczął być produkowany za życia filozofa). Dominuje wiśnia i kminek. Wzmocnione (spirytusem z buraka cukrowego) wino wiśniowe Cherry Kijafa, którego nazwa pochodzi od słów Kirsebær Jacobsen Faaborg („wiśnia” + nazwisko producenta + miejsce produkcji), początek produkcji datowany na rok 1841, obecnie niestety ofiara umiędzynarodowienia biznesu alkoholowego, więc trudno określić czym naprawdę jest Kijafa, na rynku w kilku wersjach (przynajmniej na etykiecie), jedna wskazuje jako miejsce pochodzenia Finlandię, inna Danię, w USA sprzedawana w wersji koszernej (czyli ma znaczek OU, K-star albo jakiś z wielu certyfikatów koszerności), istnieje też wersja porzeczkowa (podobno też brzoskwiniowa i czekoladowa). Na wszystkich dyskretny rysunek z rzygającym ptakiem. Producentem tego wynalazku jest obecnie Pernod Ricard, ale producent skrzętnie skrywa tę informację jak i opis tego, co właściwie produkuje. Wino jest nawet dostępne w Polsce, np. tu (w wyszukiwarce sklepu trzeba wpisać „kijafa”). Niska cena odzwierciedla paskudny smak – człowiek-pijak próbował tego przed laty i nie zamierza powtarzać tego doświadczenia.
Kolejny napój wiśniowy to Heering Cherry Liqueur (zobaczcie co piją panie na obrazku). Bynajmniej nie jest to napój ze śledzia, Peter Heering to wynalazca likieru, a narodził się ten trunek w 1818 roku. Likier ma jedynie dwie odmiany, klasyczną, porzeczkową (24%, butelka 0,7 l kosztuje ok. 155 DKK, 0,35 l = 85 DKK) i kawową (35%, 0,5 l = 130 DKK). Niestety akurat nie był dostępny na lotnisku. To są mainstreamowe produkty, dostępne także poza Danią, ale na miejscu można znaleźć wina i likiery porzeczkowe od mniejszych producentów – prawdopodobnie lepsze.
No i na koniec akvavity – jak to w Skandynawii, są to po prostu kminkówki. Najpopularniejszy chyba producent to Aalberg – także własność Pernod Ricard. Po krótkiej kwerendzie na jego stronie wybór padł na Jubilaeum Akvavit – po pierwsze opis sytuował go na górnej półce, po drugie był leżakowany w beczce, po trzecie w opisie smaku nie wymieniono kminku. Pierwsze się zgadza: akvavity Aalborga kosztują od ok. 75 DKK za butelkę 0,7 l, najtańszy ma nazwę jak nasza historyczna najtańsza wódka – nazywa się „Taffel” – a więc „stołowa”, a od koloru nalepki „Rød Aalborg” – a wiec „z czerwoną kartką”. Kolejne rodzaje drożeją aż do najdroższego Jubilaeum. Ten kosztuje w sieci 145 DKK, a na lotnisku normalnie 150 DKK, ale bywa w promocjach po 99 DKK! Trunek wyprodukowano po raz pierwszy w 1946 roku na stulecie producenta. Smak? Z opisu wynikało, że miał mieć smak kopru (!) i kolendry (!). Okazało się, że to leżakowana w dębie kminkówka, faktycznie z jakimiś kuchenno-ziołowymi posmakami, z lekką słodką nutą, przyjemnie gryząca gardło. Takie mniej słodkie Linie (a jest nawet droższa od Linie, które można kupić za 150 DKK za 1 litr). Tak więc generalnie rozczarowanie, nie da się uciec od kminku, ale w konsumpcji trunek znośny. Z tym, że niewart swojej wysokiej ceny. W Polsce można kupić Aalborg Taffel Akvavit, ale w skandalicznej cenie 89 zł, czyli właśnie tyle, ile kosztuje Jubilaeum Akvavit.
Skaal!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz