piątek, 24 lutego 2012

O tych, co odeszli (1)

Człowiek-pijak zapadł w sen zimowy – pewnie widok półek w sklepach monopolowych go tak skutecznie uśpił. Na potwierdzenie swego nastroju w prasie wyczytał, że Polacy piją więcej wina, a przoduje wino Carlo Rossi, piją więcej wina musującego, a przoduje Cin&Cin, piją więcej piw z małych browarów, a przoduje browar Ciechan, piją mniej wódki czystej, ale za to więcej wódek smakowych. A według człowieka-pijaka Carlo Rossi nie produkuje wina, Cin&Cin nie jest winem musującym, tylko gazowaną prytą, piwa z browaru Ciechan mogłyby najwyżej wygrywać w konkurencji piwo z kartofla, a polskie wódki smakowe to niebezpieczne alkopopsy, niebezpieczne, bo mocne jak zwykła wódka, za to o smaku oranżady. I to się niestety przekłada na asortyment w sklepach. Minęły czasy kiedy na rynku w Pułtusku można było wybierać spośród setek butelek niezłych win gronowych. Teraz z takich mają tam tylko winogrona. To są oczywiście odczucia subiektywne, tak jak kiedyś wpis o dziwnym „smaku” „bourbona” z Lidla. Ale że pewien komentator skarcił człowieka-pijaka za subiektywizm, tym bardziej należało położyć się spać, żeby narzekaniem nie psuć konsumentom dobrej zabawy.
Na szczęście pojawiły się tu ostatnio dwa komentarze – oba potwierdzające najgorsze obawy co do zawartości butelek Western Gold. No i zupełnie przypadkiem człowiek-pijak spotkał autora jedynej wydanej w języku polskim monografii o bourbonach i tenże potwierdził, że apelacja bourbona nie pozwala na barwienie go karmelem. Jeden z komentatorów napisał o wynalazku Stocka-Polska pod tytułem „Blue Barrel” oraz „Gold Barrel”. Człowiek-pijak zabawił się w postać odgrywaną przez de Funesa w „Skrzydełko czy nóżka” – degustatora pozbawionego smaku i powonienia – i postarał się ocenić ten trunek na podstawie informacji z sieci. Otóż „Blue Barrel” jest to „amerykańska whiskey pochodząca z Bardstown w stanie Kentucky - miasta uważanego za światową stolicę tego trunku”, leżakowana przez trzy lata w dębowych beczkach. Tak się złożyło, że z sieci wynika, ze tę whiskey sprzedaje się wyłącznie w Polsce. Bardstown faktycznie produkuje, ale bourbony. Ucieczka przed tą nazwą powoduje, ze leżakowanie jest trzy- a nie czteroletnie, a smak karmelu zapewne nie pochodzi z beczki, ale z... karmelu. Wersja ekonomiczna – „Gold Barrel” – „jest wyjątkową kompozycją stworzoną na bazie oryginalnego amerykańskiego bourbona z dodatkiem naturalnych aromatów”. To już nawet nie whiskey, ale „kompozycja”, czym jest „baza bourbona”, nie za bardzo wiadomo, zawartość już nie leżakowała, ale za to dodano do niej „naturalne aromaty”. Cena modelu ekonomicznego to niecałe 40 zł za 0,7 l. – to są okolice magicznej kwoty 35 zł za bourbona z Lidla. Z podobnych napojów w Tesco na najniższych półkach stoi whisky Tesco barwiona karmelem – cena w podobnych okolicach. Człowiek-pijak miał ostatnio w rękach (co prawda nie w ustach) „The Mc Illroy House” „old scotch whisky” produkowaną dla niemieckiej sieci Penny Markt. Producent/dystrybutor (oczywiście gorzelnia nieznana) lojalnie informuje o dodaniu barwnika – i to jedyna podpowiedź dotycząca zawartości.
Niestety sieciowe whisky to po prostu zwykłe podróbki – a za 35 zł raczej nie można kupić nic pijalnego, co jednocześnie leżakowałoby gdzieś dłużej niż dzień (pomijając czas spędzony w butelce). Hola, hola, a Lawsons opisywany niedawno, a kupiony za 30 zł? No tak, ale człowiek-pijak wie gdzie kupić alkohol za wyjątkową cenę, w Tesco Lawson bywa po 40 zł, ale jest to cena promocyjna.
Chętnie człowiek-pijak przerobiłby ten blog z komentarza do półek w Lidlu w blog o trunkach niepijalnych, ale niestety to już nie te lata, nie ten żołądek i nie ten umysł. Za młody trunek niepijalny był szybko oddawany naturze, teraz niestety osadza się na wątrobie i zwojach, męczy, utrudnia zasypianie, straszy koszmarami i wpędza w depresję. Niech to będzie zaproszenie dla przybyszów z sieci – jeśli wypiliście coś co pod nazwą whisky, bourbon, brandy, tequila itp. okazało się zabarwioną i aromatyzowaną wódą z buraka, podzielcie się przestrogą z towarzyszami alkoholowych wędrówek.
PS. Ostatnie miesiące udało się jakoś przeżyć dzięki kryzysowi – firma „Dobre wina” przesadziła z zapasami magazynowymi (koncerny pozbawiły swoich niewolników świątecznych koszy z prezentami), i przeceniła sporą część ofert o 50%. Człowiek-pijak stanął w kolejce i zapełnił piwnicę – niestety jak zapełnił tak opróżnił. I jak tu teraz żyć?
Żeby znowu nie nadepnąć nikomu na odcisk, człowiek-pijak wspomni dziś o trunku, który był doskonały, ale zapłacił za swoją jakość istnieniem. To wódka gdańska czyli goldwasser, kiedyś produkowana w Gdańsku, w ramach żonglerek markami między prywatyzowanymi Polmosami trafiła do Poznania. Bardzo słodki likier, ale o mocy 40%, z wyraźną nutą anyżu – co pewnie było jedną z przyczyn kiepskiej popularności. Ozdobą były pływające w nim płatki złota. Dla lubiących drinki fantastycznie mieszający się z napojami gorzkimi: tonikami, bitterami itp. Produkt masowy, tani (ok. 25 zł za 0,5 l), ale jak na swoją masowość i cenę przygotowany doskonale. Człowiek-pijak pił jeszcze dwa inne goldwassery – oba niemieckie – i oba nie umywały się do polskiego. Niestety producent tnie marki słabo sprzedające się i wyciął też wódkę gdańską. Obecnie można kupić pod tą nazwą produkt sprowadzany z Niemiec przez firmę Toorank. Cena jest zaporowa – ponad 50 zł – smak kiepski, a udział firmy Toorank w tym interesie gwarantuje, że zostaniecie zatruci i oszukani. To producent całej kolekcji podróbek, bazujących na kiepskim spirytusie i bardzo aromatycznych dodatkach, które niestety im bardziej są intensywne, tym bardziej uzmysławiają, że wypijany płyn nie jest tym, który próbuje naśladować. Butelka na zdjęciu jest pełna, człowiek-pijak zostawił ja na lepsze czasy, wiec jej pewnie nigdy nie wypije. Uwaga – w prowincjonalnych restauracjach na półkach stoją  czasami niedokończone flaszki z poznańskim goldwasserem – szukajcie, a znajdziecie.

17 komentarzy:

  1. witam

    z ciekawoscia sledze tego bloga i czekam na nowe wpisy.
    pracujac w niemczech, gdy bylo mnie stac na cos lepszego, pijalem Jacka Danielsa czy Jagermaistera.
    Obecnie, po powrocie do kraju, i krajowej wyplaty zaczalem pijac tansze wyroby, typu Budafok czy Krupnik. Likier Krupnik zeby byla jasnosc. Ciekaw jestem co na temat tych trunkow ma do powiedzenia nasz znawca? ;>
    Lezakuje to gdzies faktycznie?
    I jeszcze litewskie likiery 999 - na stronie nie wspominaja o zadnych dodatkach, mozna wierzyc?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hurra! Człowiek-pijak ma nieprzypadkowego czytelnika! Nieprzypadkowego, czyli nieposzukującego tu ceny bourbona z Lidka.
    Każdy z przypomnianych trunków to temat na osobny wpis. W skrócie - Jaegermeister rządzi. Za tak relatywnie małe pieniądze sprzedawać coś, co macerowało się pół roku i leżakowało w beczce rok, to znakomity wynik. No i ten smak! Warto wypić z piwem w praskich knajpach - o dziwo cena jest taka sama jak becherowki, czyli wychodzi jakieś 5 zł za kieliszek. Albo pod dworcem kolejowym we Frankfurcie.
    Budafok - najtańsza brandy z byłej RWPG, wygrywa z droższymi Pliskami i Słonecznymi Brzegami.
    Krupnik - pijało się, pijało, stąd tym większe zaskoczenie kiedy producent zaproponował wersję czystą, która jest jedną z lepszych polskich wódek zbożowych. Nawiasem mówiąc spożywana wczoraj, dobre wspomnienie.
    999 - super, ale tylko w wersji oryginalnej, wersje polskie się niestety rozjeżdżają w smaku.
    Tu strona producenta: http://www.3x9.lt/home.html
    Dwa dni temu człowiek-pijak po raz pierwszy spożył butelkę zieloną (dotąd znał tylko czerwoną), bardzo dobry bitter, szkoda, że tylko 35%. No i szkoda, że trzeba po nią jechać na Litwę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czysta to czysta, ja nie pijam. Dla mnie nazwanie czystej Krupnikiem to jakies nieporozumienie. Ide do sklepu, prosze o Krupnik a dostaje czysta... to samo z Zoladkowa Gorzka. Czy ktos widzial czysta Becherowke np?
    wracajac do Budafoka - teraz jest produkowany w Polsce na wegierskim destylacie winnym. Jakos mi sie nie chce wierzyc, ze to wogole gdzies lezakuje...

    OdpowiedzUsuń
  4. No i Żubrówka czysta. Ale trzeba im oddać, że są to wódki żytnie (co czuć), a walka producentów sprowadziła ich ceny na niziny - za 25 zł można kupić 0,7 l.
    Żadna z tanich brandy nie może być leżakowana. Człowiek-pijak obstawia każde 10 lat na 10-20 zł dodane do ceny bazowej trunku niemarkowego. Te za 20-40 zł za butelkę rozcieńczony alkoholem ekstrakt/baza - naturalna lub syntetyczna. Tak można zrobić gin, brandy, whisky i inne wódki smakowe. Nawet w warunkach domowych. Lepiej lub gorzej. Oryginalny Krupnik był tworem udanym, choć chyba trochę za słodkim. Wspomniany Toorank robi podobnie "miodulę", która ma powyżej 50% - i to dobra moc dla dużej ilości słodkiego miodu (lub zastępnika, co bardziej prawdopodobne).
    PS. 10 punktów za lekturę kontretykiety Budafoka, człowiek-pijak powtarza - czytajcie, czytajcie, czytajcie - a tym razem zapomniał. No i budafok ma odpowiednika polskiego - to brandy Original ze Stock-Polska. Podobny leciutki smak i bardzo niska cena.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu pomyłka. Nie ma polskiego 999. Producent na rynek polski wersję limonkową - Raudonos Devynerios - po prostu sprzedaje pod nazwą Herba Devynia (jaki to język?) z polskimi opisami na etykiecie.
    Czyli, że człowiek-pijak tę wersję spożywał i nie jest to udany produkt. Tak jak limonkowa Becherovka czy Fernet. Generalna zasada jest taka - jeśli producent uważa, ze konsument nie potrafi wycisnąć cytrynę lub limonkę, to znaczy, że ma go za idiotę. A idiocie można wcisnąć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  6. a to co jest w Kauflandzie? pisze jak byk 999.dokladnie to spozywalem: http://webtrunki.pl/?k=p&id=3427/999-Zolios-Devynerios

    spozywalem zmrozone z lodem jedynie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda na to, że wszystkie 999 pochodzą z firmy Stumbras i że są tylko trzy rodzaje, choć wersje eksportowe mają zmienione nazwy. Dzięki za informację o Kauflandzie, trzeba się tam wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Przybyłem, kupiłem, wypiłem". W Kauflandzie są faktycznie wszystkie trzy rodzaje 999. Zamiast nazw litewskich mają nazwę "Herba Devynia" (czyli zapewne "ziołowa dziewiątka", ale w jakim języku?), i nazwę wersji. Oryginalna żółta (litewska ma napis Autentic) nazywa się "bitter". Tu pamięć człowieka-pijaka zawiodła, ewentualnie producent zmienia receptury, bo już mu się tak nie podobała jak kiedyś. Taka lekko rozwodniona Becherovka, trochę mniej słodka. Napój poprawny, niedrogi - 28 zł za butelkę. Wypita flaszka sprawiła, że człowiek-pijak zasnął oglądając ostatni odcinek "The Killing 2", ale i tak wcześniej przewidział, że mordercą jest policjant. Nie daje kaca, nie zostawia szczura w ustach. Na pewno 3+, może 4- w szkolnej skali 2-5.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawostka - w Biedronce pojawila sie brandy Stock 84 - 0,7l za 39,99. ;>
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. To chyba bardzo dobra cena - niestety człowiek-pijak mieszka w okolicy niezabiedronkowanej. Trzeba sprawdzić czy ktoś podjął rękawicę rzuconą przez tego owada.
    A w ogóle pora na Stocka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest! Do czterech razy sztuka, bo okazało się, że mniejsze Biedronki nie mają działu alkoholowego. Ale udało się - przedostatni na półce Stock 84 (0,7 l) za jedyne 39,99 zł (najniższa konkurencyjna cena to 45 zł, ale jest jeszcze Tesco do skontrolowania). Sukces podwójny, bo w Biedronkach półka jest rzadkością. Wybór alkoholi gorzej niż mizerny, słynne wina portugalskie chyba właśnie wypito, jest kilka dziwacznych win hiszpańskich, część za niepokojąca cenę ok. 10 zł. Tesco stało między spirytusem a białą żubrówką - w ogóle z mocnych alkoholi są tam głownie wódki czyste. To nie jest sklep dla człowieka-pijaka.
    PS. Swoją drogą dużo się mówi o tym, że Biedronka chce się otworzyć dla klienta z pokaźniejszym portfelem. Otóż jeśli w przypadku Lidla (tak wyśmiewanego na tym blogu) jest to jednak możliwe, to akurat Biedronka nie zrobi tego nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kilku dni jest w Tesco w tej samej cenieale promocyjnie.

      Usuń
    2. O, jutro człowiek-pijak miał udać się do Tesco, to się zaopatrzy!

      Usuń
  12. Spróbujta burbona z Aldi - "West Poit".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma w Warszawie ani okolicach Aldi. Ile kosztuje butelka?

      Usuń
  13. A CO NA TEMAT PLISKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Pliska żyje i ma się dobrze. Tak dobrze, że jej producent w 2012 wprowadził nowe kształty, nalepki i pudełka.

      Usuń