niedziela, 15 maja 2011

Co pił Kolos Rodyjski

Człowiek-pijak zachęcony wymianą głosów pod którymś z wpisów chciał pojechać na Cypr. Ale wyczytał, że drogi i niespecjalnie ciekawy więc pojechał na Rodos. Gdzie dla odmiany było drogo i niespecjalnie ciekawie. Niestety to nie są Włochy – to Grecja, której mieszkańcy tak bali się drożyzny po wprowadzeniu euro, że aby ją ubiec sami podwyższyli wszystkie ceny i w dodatku się od tego procederu uzależnili.
Dość narzekania – bierzmy się do picia. Piwo: dominują ogólnogreckie Hellas i Mythos – zwłaszcza to drugie okupuje bary i kawiarnie. Lokalne jest Magnus. Wszystkie to typowe lagery, cena za półlitrową butelkę w okolicy 75 centów. Zdecydowanie wygrywa Magnus – oryginalny, świeży smak, idealne na upały.
Wina – Rodos ma własne wina, choć widok winnicy jest rzadkością. W sklepach spory wybór win ogólnogreckich, ale rodyjskich też jest sporo. Raczej drogie – ceny od 3,50, niestety za te cenę są rzeczy słabopijalne. Wina lokalne od 5 euro, człowiek-pijak zatrzymał się na poziomie 8 euro – nadal nieusatysfakcjonowany. Wśród win czerwonych dominuje szczep Amorgiano, coś jak Cabernet, wina są cienkie, nieciekawe. Wina białe to szczep Athiri, przypominające w smaku Chardonnay z miodem. Tu już jest lepiej, choć bez rewelacji. Z tego szczepu robione jest lokalne wino musujące, niestety kompletnie położone, a nietanie – minimum 7,50 za butelkę. W głównej fabryce Emery robią też słodkie wino Efreni – z Muscatu. Pierwszy łyk bardzo fajny, ale jak się wypiło butelkę (8,5 euro za półlitrową) to czuć, że to wino na 50%, brakuje mu intensywności, ma się takie odczucie jakby je ktoś rozwodnił.
Po tych porażkach człowiek-pijak poszedł na całość i przerzucił się na recynę. Ale nie na tę mainstremową znaną w Polsce z marki Kourtaki, tylko na taką najtańszą, kapslowaną w pólitrowych buteleczkach po 1,70 euro. Najfajniejsza była Malamatina, a to z powodu rysunku na nalepce, przedstawiającego osobę niepełnoletnią pijąca ze szklanki, z kluczem włożonym prosto we wnętrzności. Nalepka zapowiadała obecność w winie smaku żywicy, ale go nie było. Tak, tak, okazuje się, że obtanione recyny w zasadzie nie mają charakterystycznego żywicowego smaku, i tylko na tym wygrywają. Jest też lokalny rodzaj takie łże-recyny, identyczny w smaku.
Trunki mocne. Brandy – Metaxę można kupić we wszelkich odmianach i rozmiarach, ale człowiek-pijak Metaxy nie uważa, z powodu jej słodyczy. Wiec kupił pozostałe obecne w sklepie, które okazały się dziesięć razy słodsze od Metaxy. Mediterrane była jak bardzo słodka czekolada, a rodyjska Aigaion była za to rodzynkowa. Ceny w okolicy 8 euro za 0,7 litra, 4,5 za 0,350. Półki sklepowe zastawione ouzo (ceny też w okolicy 8 euro za dużą butelkę i 3-4 euro za dwusetkę), w knajpkach setka kosztuje od 1,5 euro. Grecka grappa nazywa się tsipuro, ale na Rodos ma też lokalną nazwę souma (lub suma, Grecy nie przywiązują wagi do gramatyki, sama nazwa wyspy pisana jest raz przez „z”, raz przez „s” na końcu). Wszystkie te wynalazki są dość tanie, ale niczego od nich nie oczekujcie – to zwykłe nieleżakowane destylaty, trzeba być ich fanem (jak człowiek-pijak), żeby warto je było wypić. Ciekawa jest natomiast tsipuro firmy Tsantali, sporego producenta win, który zaczynał od tsipuro i ouzo właśnie. Otóż tsipuro z tej wytwórni jest anyżkowe, ale to mało powiedziane. Aromat jest tak intensywny, że przebija się przez nakrętkę, wódka musiała być pita na balkonie, bo nie można było wywietrzyć zapachu z pokoju. Cena 3,50 za dwusetkę.
A co pił Kolos Rodyjski? Pił coś takiego, że aż upadł, a taką rzecz człowiek-pijak pił na Rodos! Biuro podróży Sky Club zapewniło mu hotelowe all inclusive, w tym drinki z baru. Drinki okazały się metanolem, już jeden kieliszek (to znaczy plastikowa szklanka, to i tak sukces, mogli polewać wprost do gardła) wystarczył na zarobienie potwornego kaca i całodobowego bólu głowy.
Człowiek-pijak robił zakupy w czymś na kształt sieciówki - Papppou. Bardzo dobrze zaopatrzony dział z alkoholem. W mieście są sieciówki międzynarodowe - ale daleko, trzeba jechać autobusem. Wśród nich wasz ukochany Lidl. A w nim - to samo co w Polsce. Te same niepijalne wina i wasza ulubiona brandy Majestat. Ona też może zabić Kolosa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz