Nie ma, ale znalazłem coś, co na chwilę ukoiło moją tęsknotę
za Andaluzją. Najpopularniejsze tam białe wino, vedejo z Ruedy, było w Lidlu przez
jakiś czas, niestety już nie ma. Na to miejsce wskoczyło kilka innych butelek z
białym winem, ale po wypróbowaniu czterech mam serdecznie dość. Natomiast to
verdejo było dokładnie takie samo jak w Sevilli – bez wyrazu, rześkie, dobrze
gasi pragnienie, można nadużywać.
Czy coś andaluzyjskiego jest w naszych sklepach?
Przetestowałem Macro, są tam trzy butelki brandy de Jerez. Prawie trzy, bo
solera Soberano ma 35% wiec nie trzyma standardu apelacji i ma na etykiecie
tylko „brandy solera”. Bo w ogóle Soberano robi pryty, napoje brandypodobne, np.
30% w plastikowych litrowych butelkach. Piłem takie w Barcelonie, przyciągały
mnie ceną i niewyszukanym smakiem – ale były pijalne (zwłaszcza zapijanę cavą).
Tu jest podobnie, da się wypić, kosztuje 50 zł, więc ujdzie. Tyle samo kosztuje
solera reserva od firmy Romate, tu smakowe zaskoczenie, dominuje czekoladowe toffi,
trochę dymu. Coś wrzucili do kadzi, jak pisałem apelacja pozwala wrzucić tam
nawet byka (widziałem z okien pociągu tego stojącego na horyzoncie koło Jerez
de la Frontera, reklamę firmy Osborne, producenta brandy Veterano). Sam nie
wiem co wybrać, tu za dużo słodkich winogron, tam za dużo czekolady. Na półce
jest jeszcze solera gran reserva od Romate, Cardenal Mendoza, ale była za droga.
Te butelki kupicie w większości marketów, w podobnych cenach. Wśród win
znalazłem tylko słodką manzanillę, więc mało. Na pewno w sklepach
specjalistycznych są wytrawne sherry, bo to za poważny produkt, żeby ich tam
zabrakło, ale w marketach nie ma. Chyba, że w Biedronce, tam ostatnio był nawet
priorat za 35 zł, a więc bardzo tanio. Mam w planie powrót do Sevilli i
wycieczkę do Jerez de la Frontera, ale to za rok. Teraz, jak pisałem,
Sandomierz, czekajcie na relację.
Z sherry ogólnie w naszych sklepach winnych chyba nie jest za kolorowo, a z wytrawną to już w ogóle. Niestety, wszyscy mówią, że to wybitne wina w śmiesznie niskich cenach, ale wciąż niewielu chce je pić.
OdpowiedzUsuńKilka rodzajów pojawiło się w niezłych cenach w Tesco - na pewno fino, amontillado (piłem, wypiłem, ale nie podejmuję się oceniać przez brak obycia z tymi winami), chyba jeszcze oloroso. Każde gdzieś w okolicach 25 zł za 0,5L, więc przystępnie, a dodatku ważna rzecz - były względnie świeże.
Podejrzewam, że najłatwiej dostać wzmacniane wina słodkie - a więc najniższa półkę. A oto, co o wytrawnym sherry napisali Bońkowski i Bieńczyk: "sherry to dla nas najważniejszy wkład Hiszpanii do winiarskiej wspólnoty Europy ... jest też winem wybitnym, któremu ... bardzo niewiele innych win może dorównać". Jak pisałem, w Andaluzji te wina można kupić za 5-7€. Natomiast jak ktoś chce się nasłodzić, to jednak proponuje tamtejsze wermuty - równie tanie.
UsuńSłodkie najłatwiej dostać, bo i są najlepiej przyswajane przez klientów, tyle że jednak smakowo to zazwyczaj nic ciekawego.
UsuńA podejrzewam, że mało u nas amatorów na wytrawne aromaty utlenienia. Teraz, gdy króluje w winach owocowość i oczywistość, nawet elaboraty znanych krytyków nie przekonają klientów. Ja zresztą też kiedyś mocno męczyłem się ze swoją pierwszą w życiu butelką fino - ale chyba bardziej dlatego, że nie było to to, czego się spodziewałem. Ale pod orzeszki jakoś weszło.
Biję się w piersi - miałem to samo. Zresztą piszę w nocie o Sevilli o utlenieniu, które mi nie pasuje. Ale postanowienie jest - jak czas da wracam tam za rok naprawić błąd. To znaczy na miejscu jednak brandy de jerez, ale do walizek wrzucę tyle butelek ile się da i w spokoju skosztuję w domu.
Usuń