We wrześniu średnia dzienna temperatura to 35 stopni, ale miasto jest zacienione, uliczki wąskie, sporo zieleni, bliskość rzeki – nie ma dyskomfortu, można pić alkohol i specjalnie nie osłabnąć. Oczywiście jak się udacie na otwartą przestrzeń, na przykład na Wyspę Kartuzów, upał stanie się dotkliwszy. A teraz jak zwykle szybki przegląd trunków i miejsc.
Piwo – Sevilla to królestwo Cruzcampo, tutejszego eurolagera (teraz własność Heinekena). Poprawny, słaby, dobrze gasi pragnienie. Jest wszędzie, ale są też sklepy i bary z piwami rzemieślniczymi, podobno jest mikrobrowar, szklanka piwa kosztuje tam 3,5€, można wytrzymać.
Wino – Andaluzja to region win wzmacnianych, stolica Sherry (Jerez-Xeres), Manzanilli, Malagi i czegoś tam jeszcze. Nie jestem fanem takich win, próbowałem więc z ciekawości rzadszych białych wytrawnych, ale smakują jakby się utleniły, to nie moja bajka. Specjalnością Andaluzji jest vino de naranja, czerwone wzmacniane wino słodkie, w którym macerowały się skórki i pestki pomarańczowe. Lokalne pomarańcze są odmiany gorzkiej, trudno jest ich skosztować (po prostu nie ma ich w sklepach), służą do wyrobu gorzkich dżemów, eksportowanych do UK. No i do produkcji wina pomarańczowego (nie mylić z białym winem, w którym moszcz długo maceruje się ze skórkami), które w smaku przypomina trochę wermut, ale ma oczywiście posmak pomarańczowej skórki. To był strzał w 10-tkę, schłodzone 15-procentowe wino smakowało świetnie. To na zdjęciu (z napisem Orange) to produkt sevilski, inne są z okolic. Piłem trzy rodzaje, trochę się różnią stopniem słodkości, sevilskie jest najmniej słodkie (ale wystarczająco). Cena między 7 a 9€ (ale z pewnym wyjątkiem, o tym na końcu). Znalazłem też wino cytrynowe, zasada produkcji ta sama, ale wino jest białe, a macerują się elementy cytryn. Również polecam. Jest też lokalny wermut (np. Vermouth Diaz z Huelvy), również znakomity. Są andaluzyjskie wina niewzmacniane, ale dość trudno dostępne. Raczej białe i wytrawne. Kupiłem wytrawne pedro ximenez (szczep królujący wśród producentów win wzmacnianych) i było niezłe, ale kupiłem coś innego i to były zlewki (oczywiście jak zwykle to była niska półka, więc się nie obraziłem). Najpopularniejsze w knajpach było białe verdejo z regionu Rueda i tego się trzymałem – w sklepach duży wybór w rozsądnych cenach, wszystkie wina na jedno kopyto, cytrusowo-orzeźwiające, idealne na upały.

Gdzie kupować? W centrum starówki, przy placu Duque de la Victoria jest centralny sklep sieci El Corte Ingles, czynny 7 dni w tygodniu, od 10 do 22. Olbrzymi dział alkoholowy, jeśli jest okres wydania gazetki promocyjnej to część win jest w promocji, ale gdy gazetki nie ma, zniżek też nie ma. Konkurencyjna Mercadona przy dworcu autobusowym wymięka przy El Corte. Jest sporo małych Carrefourów, bardzo mały wybór, ale są promocje „2 w cenie 1”. Jest coś na kształt sieci z winami andaluzyjskimi (Vinos Andaluces), znalazłem dwa punkty, może jest więcej. Duży wybór lokalnych win, niskie ceny (w zasadzie nie ma win powyżej 10€), kilka beczek, z których lane wina są w dużo niższych cenach niż butelkowane, można próbować, fachowy doradca cos tam duka po angielsku – polecam.
Gdzie pić? Skoro już musicie pić na zewnątrz, to polecam Patio San Eloy na ulicy San Eloy 9. Piwo i wino to samo co wszędzie (wino 2,5€ za kieliszek), ale za to świetne zestawy lokalnych przekąsek. Jak się ma szczęście to można znaleźć miejsce przy stole, jak nie to się siedzi na kamiennych kaskadowych podestach. Jest spora przerwa na sjestę. Tuż przed wyjazdem odkryłem bar El Comercio na Lineros 9, dość blisko katedry. W zasadzie chodziło mi o churros, to takie rurki z miękkiego ciasta, które macza się w czekoladzie. To nie jest powszechne, bo bar musi mieć odpowiedni sprzęt (rurki wypluwa maszyna wprost do zbiornika z gorącym tłuszczem) i magika, który dwoma metalowymi patykami kręci rurkami w oleju. Ale okazało się, że mają vermouth de la casa, 1,5€ za sporą szklankę, a tak w ogóle mają własne produkty alkoholowe, np. vino de arancia w cenie 6€ za litr! Wermut w cenie 5€ za normalną butelkę! I barman, który nie pije z powodów religijnych, wiec nic nie powie o smaku tych win. I nie ma sjesty!!! Muszę tam wrócić!