czwartek, 1 sierpnia 2013

Co pił Habib Burgiba?

W środku wakacji rozpocznę cykl urlopowy. Tunezja jest miejscem wypoczynku wielu rodaków, którzy cieszą się tam z dostępności napojów alkoholowych. Nie tylko na terenie hoteli, ale także w sklepach sieci miejscowych supermarketów „Magazine General” lub „Magazine Prix”. Alkohol zresztą jest spożywany – i nadużywany – przez miejscową ludność. Byłem kiedyś w tunezyjskim odpowiedniku rosyjskiej riumocznej – lokalu, gdzie podawano wyłącznie alkohol, a wystrój ograniczał się do wykafelkowania całego pomieszczenia od podłogi po sufit – wyjątkowy hardcore. Rządy Burgiby i jego następcy prawdopodobnie przyczyniły się do dostępności alkoholu, panowie niespecjalnie lubili się z muzułmanami. Nie wiem jak jest teraz, może ktoś ma aktualne informacje? Kilka lat temu alkohol był dostępny, choć bez przesady. W zwykłych niesieciowych sklepach stały półki z piwem, ale bezalkoholowym (chyba rekord świata jeśli chodzi o ofertę), takie samo serwowano (nie uprzedzając o tym) we wszystkich ogólnodostępnych kawiarniach (knajpa o której powyżej pisałem nie miała szyldu, małe okienka, zero kawiarnianych gadżetów, tak więc mimo że była w samym centrum turystycznej miejscowości, w środku siedzieli tylko tubylcy).
Po pobycie Francuzów pozostał rozwinięty przemysł winiarski, wina tunezyjskie można kupić także w Polsce. Jednak największym lokalnym rarytasem są trunki mocne: figowa wódka boukha i likiery: thibarine i cedratine. Dziś o thibarine, bo pamięć odświeżył mi prezent z tejże. To pozostałość po pobycie francuskich mnichów, 40% nalew destylatu winogronowego na daktylach i ziołach. Kolor ciemnobrązowy, zapach delikatny (ale czuć moc alkoholu), słodki, smak zrównoważony, może odrobinę za słodki, figowo-daktylowy, ale z nutami ziołowymi. Doskonały do picia bez dodatków, tak go też wam podadzą, kiedy w hotelu poprosicie o coś najbardziej tunezyjskiego. Do kupienia w sklepach sieciowych, na lotnisku, podobno nawet w samolocie. Ceny różne, do 10 EUR za butelkę 0,75, ale można zdobyć taniej. Teoretycznie do dostania w Europie, ale cena znacznie rośnie. Szukram!

2 komentarze:

  1. Mam butelkę tegoż na pôłce od kilku lat - pamiątka z wakacji. 1/2 już wyparowała, reszta zrobiła się lepka jak syrop i doskonale nadaje się jako przyprawa do piernika :-) Wolę ichniejsze czerwone winka: Magon Vieux i Mornag Grand Patron
    Pozdrawiam,
    MS Addict

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to jest właśnie smak piernikowy. Unikam tematu win - od czego mamy dziesiątki (setki?) blogów o winach - ale oczywiście wina tunezyjskie mogą być świetne, Chateau Mornag to najbardziej znana marka, dostępna w Polsce. A ja spożyłem właśnie libański kupaż z niemałej winnicy Wardy - i o Libanie w wersji >40% też w wakacyjnej odsłonie napiszę.

      Usuń