niedziela, 12 sierpnia 2012

Wczasy pod jabłonią



Korzystając z wakacji - tematy wakacyjne. Wczasy są co prawda pod gruszą, ale o gruszy też będzie. Kontynuując temat polskiego cydru – czy ogólniej cydru w Polsce – człowiek-pijak zdobył kilka kolejnych informacji. Po pierwsze spożył jedyny polski cydr produkowany przemysłowo i sprzedawany na rynku – ten od H2O. Butelki półlitrowe, skromne wzornictwo, bijące w oczy dużą literką X – bo ten cydr ma nazwę X-cider (człowiek-pijak kupił trzy sztuki, więc miał XXX-cider). Alkoholu 5,3%, napisy polskie i angielskie, z przewagą tych drugich, produkt wygląda na dedykowany na rynek brytyjski. Skład: cydr, cukier, koncentrat owocowy, kwas cytrynowy, siarczyny – nie brzmiało to źle. Na etykiecie miała być data spożycia, nie było jej. Po otwarciu niagara krótkotrwałej piany i bardzo intensywny zapach drożdży. Napój jest tak gazowany, że nieostrożny konsument może całą zawartość butelki wylać w postaci piany (człowiek-pijak próbował oddać ten efekt na zdjęciu). Kolor – półprzezroczysty, smak – 100% drożdży, nie ma jabłek, nie ma cukru, nic nie ma. Tylko drożdże. Gorzkie, niesmaczne, strach pomyśleć, ze ktoś to pije w celach innych niż poznawcze. Totalna porażka.
Ze strony producenta wynika (dziś), że zmieniła się etykieta, stąd zapewne cena zakupu - 2 zł! Niczym innym nie udało się wytłumaczyć tak niskiej sumy, niż wyprzedażą zapasów. Pojawiło się rozróżnienie na wersję light (3,5%) i strong (5,5%), oraz nowy cydr – Joker. Literka X została dla niemot rozwinięta w słowo excite – niewątpliwie produkt H2O rozbudza. Natomiast z listy produktów zniknęły alkopopy. Wszystkie produkty H2O mają certyfikat koszerności Chug Chasam [raczej powinno być Chatam] Sofer Bnei Brak – prawdziwy. Przy okazji człowiek-pijak pogłębił swoją wiedzę na temat certyfikatów koszerności, chętnie przydzieli znak K, który, jak się okazało, wydaje kto popadnie.
Na drugim biegunie od gazowanych drożdży stoi cydr produkowany sposobem przydomowym, na niewielką skalę. Gdzie taki znaleźć? Na przykład w okolicach Warki. Tam jest olbrzymie zagłębie sadownicze, są też i ludzie, którzy przy okazji przerabiają swoje zbiory w płyn. I to oficjalnie! To znaczy oficjalnie przerabiają, ale już sprzedawać nie mogą. Ale mogą poczęstować – i tak robią, wystarczy przyjechać i poprosić. Cydr jest mętny, nieznacznie gazowany (łagodne frizzante), ma wyczuwalny smak jabłek, tak wyczuwalny, że można odróżnić cydry robione z różnych rodzajów. Nie czuć drożdży, chyba że się potrząśnie szklanką/butelką i wymiesza płyn z osadem, bardzo mało cukru – możliwe, że to tylko ten z jabłek. Zawartość alkoholu jest śladowa, po wypiciu litra nadal niewiele czuć. To zapewne efekt użycia naturalnych drożdży – ona są o wiele mniej wydajne niż przemysłowe. Smaki są różne, niektóre z cydrów nie są najlepsze, ale sadownicy eksperymentują i oferta naprawdę jest spora. Jak widać na zdjęciu opakowania nie są zbyt oryginalne, przede wszystkim brakuje literki X.
Jeśli komuś się nie chce jechać do Warki (tam jest bardzo nowoczesny browar, ale żeby go zwiedzić trzeba zebrać 20 chętnych), wystarczy jak pójdzie do Tesco. Pojawiły się tam litewskie cydry Sun – w wydaniu jabłkowym i gruszkowym. Mają 4,5%, są klarowne, wyczuwalny smak owocu, trochę cukru, trochę gazu. Skład: woda, fermentowany sok jabłkowy, syrop cukrowy, dwutlenek węgla, kwas cytrynowy, konserwanty. Cena 5 zł, trochę niższa niż w sklepie internetowym importera. Jest nim firma Kamron, mająca w ofercie około 20 cydrów, z których litewskie są najtańsze. W ofercie firmy jest też polski cydr z Majątku Sławno (także producent win i miodów), ale już w jego e-sklepie nie. W innych sklepach cena to 23-24 zł za 0,75 l.
Produkty H2O i litewskie mają nalepione paski akcyzowe, tak więc sam problem paska i jego ceny nie jest przeszkodą uniemożliwiającą produkcję i sprzedaż cydru w Polsce. Możliwe jednak, że dla małych, domowych firm, wiąże się to z jakimiś formalnymi wymogami nie do przejścia. Wie ktoś?
PS. Może wiedza ta jest na skromnej stronie fanów cydru, ale się człowiek-pijak nie wczytał. Wystarczyło, że przeczytał, iż komuś X-cider smakował i doszukał się tam smaku jabłka. No chyba, że te trzy butelki to jakiś odpad produkcyjny, ale jak ktoś sprzedaje odpady, to sam sobie winien.

1 komentarz:

  1. X-cider kosztuje normalnie na rynku ok. 5 zł, cena 1,50 (bo taka jest obecnie w sklepie o którym człowiek-pijak pisał) to efekt jakiegoś układu sprzedawcy z producentem. Albo blisko okres przeterminowania, albo coś innego.
    Gdyby producent chciał dostawać za swój cydr 0 zł (zero), to musiałby go sprzedawać w cenie akcyzy (0,79 gr) + VAT - czyli za 97 groszy.Ale butelka nalepka i logistyka też kosztują, więc cena 1,50 jest nierealna.

    OdpowiedzUsuń