sobota, 15 października 2011

Z Leedla do Jastrzębiej Góry (podróż bez powrotu)

Teraz będzie jak w filmie Gaspara Noego „Nieodwracalne” – od końca do początku. Ale inaczej niż tam – napięcie będzie rosło, a kulminacyjny moment będzie na końcu.
Jastrzębie Góra to raj dla ludzi-pijaków. Poza sezonem zamyka się tam wszystko, ale dwa lokale pozostają otwarte cały rok. Jeden to bar Max, otwarty 24/7, serwujący olbrzymi wybór alkoholi, i niesamowity wybór drinków. Karty drinków nie ma, można zamówić coś znanego, można samemu podać składniki lub zdać się na talent barmanów. Człowiek-pijak poleca to ostatnie – oni naprawdę znają się na rzeczy. Wystarczy rzucić hasło – coś na kaca, coś lekkiego, coś dopingującego – i dostaje się świetnie przygotowany kolosalny drink uwieńczony koroną z egzotycznych owoców i warzyw – jak najbardziej jadalną. W tym miejscu słowo drink nabiera sensu i przestaje kojarzyć się z whisky z coca-colą.
A skoro jesteśmy przy whisky – właściciel baru Max jest fanem whisky i od kilku lat realizuje swój drugi alkoholowy projekt – Dom Whisky. To bar z największym wyborem whisky na świecie – 890 butelek w jednym miejscu! Wszystkie je można spróbować – oszczędni mogą zamawiać kieliszki 25 ml. Dobrze wyszkoleni barmani pomagają dobrać trunek po opisie pożądanego smaku, aromatu czy mocy. Jest nawet jedyna walijska malt whisky, o której człowiek-pijak napisze wkrótce. Ceny za kieliszek 50 ml wahają się od 10 zł do kilkuset, ale dzięki temu można nie wydając fortuny skosztować najdroższych whisky świata. Nie lubiących podróży człowiek-pijak zaprasza do sklepu internetowego. Kupcie przynajmniej degustacyjne kieliszki z logo firmy – wyjdziecie przed znajomymi na światowców.
Jakieś kilka tygodnie przed wizytą w Domu Whisky człowiek-pijak zdecydował się przetestować bourbon z Leedla – Zachodnie Złoto Gold Straight Old Kentucky Bourbon Whiskey. Leedl spowodował większość wejść na ten blog, więc człowiek-pijak był coś tej firmie winien. Z mocniejszych alkoholi dotąd pił brandy Majestat – totalna zagłada, jeden kieliszek powoduje albo wymioty albo poważne zatrucie, grappę – smak błota, w którym urzędowała rogacizna, bez poważnych konsekwencji dla zdrowia, oraz wermut Romanetti – przepłacony, podobne trunki sprzedają po 5,90, nadają się jedynie do odzyskiwania z nich cukru. A teraz bourbon. Lektura nalepki dostarcza wiedzy, że pochodzi z USA, nie ma producenta, jest straight – czyli co najmniej cztery lata leżakował w beczkach, co było jednak za mało, gdyż dodano do niego barwnik E150a – czyli po prostu karmel. Butelkowany przez Pabst & Richarz Vertriebs GmbH – fragment firmy produkującej niemieckie alpagi i pryty. A teraz degustacja. Zapach – 100% denaturatu. Ale kodegustujący odnaleźli w nim zapach płynu do mycia szyb – tak wiec można ten aromat nazwać złożonym. Smak – wszystko tylko nie bourbon. Marny alkohol z dodatkiem syntetycznego smaku. Niepijalne bez zmieszania z czymkolwiek. Efekt – totalny kac, utrzymujący się ponad dobę. Idealny prezent dla teściowej. Producent nie chwali się nawet medalami, jakie dostał, ale wizyta na odpowiednich stronach www wyjaśnia, że dostał je w konkurencji „whisky z sieciowych hipermarketów”. Podsumowując – 35 zł wydane na ten trunek powinno zostać człowiekowi-pijakowi zwrócone (nomen omen) wraz z opłaceniem ubezpieczenia na życie. No ale to był ten pierwszy raz – pierwszy raz, kiedy człowiek-pijak wypił denaturat. Co prawda rozwodniony i z karmelem – ale zawsze.
Dla chcących pić podobne trunki, ale chcących także przeżyć taką konsumpcję – człowiek-pijak poleca własnoręczne przygotowanie whisky (a także wszystkich innych trunków świata). To się robi tak.
Morał pierwszy. Zamiast do Leedla należy pojechać do Domu Whisky, za 35 złotych można tam kupić pięćdziesiątkę znakomitego trunku, który wyjaśni wam, czym jest dobry bourbon czy też inne whisky. Nie kupujcie tanich podróbek w sieciówkach – zwłaszcza niemieckich czy francuskich. Oszczędzacie 20–40 złotych – a w zamian dostajecie denaturat, który w pobliskim sklepie z chemią gospodarczą jest znacznie tańszy.
Morał drugi. Nie wierzcie sieci. Zanim człowiek-pijak wypił tę truciznę zrobił rekonesans w sieci. Ten bourbon ma dobre opinie, jest nawet fajna degustacja człowieka, który wygląda na znawcę (kim w takim razie jest człowiek-pijak?). Niektórzy twierdzą, że pochodzi od producenta Jim Beama i nawet ma podobny smak. Znowu na usta rzuca się: bullshit! Sieć kłamie! Człowiek-pijak ostatnim bastionem alkoholowej prawdy!
PS. Po jakimś czasie człowiek-pijak przypomniał sobie, że w sieci zlokalizował firmę-matkę tej, co rozlewa w Niemczech bourbona leedlowskiego. Otóż ta matka produkuje alkopopsy, nalewki i inne wynalazki, których czas produkcji trwa tyle, ile wlanie mniejszej ilości płynu do większej ilości płynu. To jest coś co trudno odróżnić od fabryki iperytu.
PS2. Guglacze trafiają tu zadając pytania oczywiste. Tak, w Leedlu kupicie koniak, whisky, brandy, tequilę, gin i inne trunki. Mają one tyle wspólnego z oryginałami ile wino Jantarnoje Igristoje z Nowego Tomyśla z szampanem Perrier-Jouet. Oczywiście kosztują niewiele - w okolicach 35 zł, ale jeśli dodacie do tego koszty w postaci koszmarnego smaku i kaca, który może przeciągnąć się na kilka dni - pomijając już kwestię możliwości utraty zdrowia - to wyceniam te trunki na co najmniej setki złotych. Tyle powinno się do nich dodawać.

18 komentarzy:

  1. Akurat Western Gold nie wywołuje kaca. Oczywiście nie jest to szlachetny trunek, ale całkiem znośny i zdecydowanie jest to kukurydziana whiskey o smaku i zapachu bourbona. Bez przesady z tym "znawstwem".

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze primo - człowiek-pijak wypił butelkę - i ta butelka tkwiła w nim trzy dni. Człowiek-pijak ma opracowany test na kacogenność trunków - trzeba badany wymieszać z wieloma innymi, wcześniej przebadanymi. To się sprawdza od lat i nie ma powodu by sprawdzonej metody poniechać.
    Po drugie primo - WG nawet nie stał koło bourbona. Więcej - on nie stał koło whisky.
    Po trzecie - to jest blog subiektywny. Człowiek-pijak widzi prawie codziennie okoliczny zespół smakoszy spożywających denaturat i fakt, że uważają oni go za odpowiednik somy, nie znaczy, że uczyni to człowiek-pijak. Jeśli te koszmarne zlewki za jedyne 35 zł wstrzeliły się w twój gust - pozostaje tylko pozazdrościć.
    A w zasadzie będzie jeszcze czwarte primo. Czytelniku, chyba nie zrozumiałeś pierwszego ps-a. Producent tego czegoś specjalizuje się w produkcji alkoholi dla klientów niewymagających. Dlaczego uważasz, że ze względu na ciebie zmienił swoją specjalizację?

    OdpowiedzUsuń
  3. No to gratuluję - wypić butelkę czeoś co ma smak denaturatu i jest koszmarną zlewką - co za poświęcenie. Ja myślę, że człowiek-pijak po prostu nie lubi amerykańskiej whiskey. Bo ja po wypiciu 0,6 WG za jednym zamachem na drugi dzień z lubością wąchałem butelkę dziwiąc się swojemu doskonałemu samopoczuciu. Porównując ze standardowym Jackiem Danielsem - ten ostatni ma mocniejszy aromat ale tego samego rodzaju. Jestem przy tym osobą dość wrażliwą na kacogenność. Do WG podchodziłem 3 razy i nie zawiodłem się. Ja dla odmiany nie lubię szkockiej i nawet wysokogatunkowa mi nie podchodzi. A co do producenta - przecież niemiecki koncern nie jest producentem, a jedynie konfekcjonerem tego bourbona. Czy człowiek pijak uważa, że ktoś mógłby bezkarnie udawać bourbona i sprzedawać go w całej europie ? Przecież specyfikacja tegoż, podlega ochronie prawnej. Nadal twierdzę , że jest to pospolity ale jednak bourbon. Mówię to jako miłośnik tego gatunku. Subiektywizm tego bloga zakrwawa mi nieco na nierzetelność. Akurat niektóre trunki z Lidla - w tym WG i Gin są jak najbardziej prawdziwe i wcale nie przesadnie tanie. Jedynie teńsze od markowców o 20 zł w przypadku bourbona do kilku zł w przypadku ginu. Dobry jest również biały rum - choć ja nie gustuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomińmy odczucia subiektywne.
    Oto oferta rozlewacza WG:
    http://www.berentzen-gruppe.de/content.php?site=4.1_spirituosen.html&frameset=1&content=1&sound=1
    WG jest straight więc powinien minimum 4 lata leżeć w beczce. Stad zapewne konieczność dodania karmelu.
    Człowiek-pijak wyraźnie napisał, że nie jest koneserem whisky, ale jeżeli już to preferuje właśnie bourbony.
    Apelacja bourbona jest dość restrykcyjna i pozwala podejrzewać, że WG to ściema. Żeby to udowodnić człowiek-pijak potrzebowałby jednej informacji - adresu gorzelni. Ale akurat tej informacji prawdopodobnie nie zna nikt na świecie.
    PS. Podziękowania za dyskusje, wreszcie czytelnik, który nie szuka tu informacji o cenie brandy Majestat.
    PS2. Z tym poświeceniem to przesada, pomogła cola z okolic Kielc. Można zacytować pana Gogolińskiego recenzję z whisky Passport idealnie psującą do WG (która jednak jest whisky, w dodatku pochodzi z firmy Chivas): "dla pamiętających PRL - ogólne wrażenie wyrobu whiskypodobnego... Dla wypełnienia drinków. Coca-cola powinna pomóc".

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed chwilką kupiłem i spróbowałem Western Gold i zaleciało mi rozpuszczalnikiem nitro, lekko przestraszony zgooglowałem Western Gold (poważnie) czy nie ma jakiejś grubszej afery (przypadki zejścia, poważne zatrucia) i tak trafiłem na ten wpis. Zgadzam się w całej rozciągłości :) Można to nazwać wszystkim tylko nie bourbonem. Straszny ściek i w mojej butelce jakaś poważna chemia, tu cola nie pomoże. Pozdrawiam
    Milo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje też możliwość że jest strasznie nierówna, bo sądząc po tym co mam w butelce nie sądzę żeby ktoś mógł powiedzieć "do Wg podchodziłem 3 razy i nie zawiodłem się" może mieliśmy pecha

      Usuń
  6. Przed chwilką kupiłem i spróbowałem Western Gold i zaleciało mi rozpuszczalnikiem nitro, lekko przestraszony zgooglowałem Western Gold (poważnie) czy nie ma jakiejś grubszej afery (przypadki zejścia, poważne zatrucia) i tak trafiłem na ten wpis. Zgadzam się w całej rozciągłości :) Można to nazwać wszystkim tylko nie bourbonem. Straszny ściek i w mojej butelce jakaś poważna chemia, tu cola nie pomoże. Pozdrawiam
    Milo

    OdpowiedzUsuń
  7. Proponuję wypróbować(?) wiekopomne już stworzenie co się zwie Queen Margot i napis głosi "whisky" (sic!) - czysty denaturat...
    A rum biały Liberte jest chyba najbardziej udaną kompozycją z rąk Lidla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, trzeba będzie spróbować. Prawo UE nakazuje sprzedawać pod nazwą rum wyłącznie destylaty z trzciny cukrowej, więc może nie będzie tak źle. W razie czego dokupi się coca-coli...

      Usuń
  8. Z zaciekawieniem czytam wpisy dotyczące tego bourbona. Powiem, że człowiek-pijak troszkę przesadza z tym "denaturowaniem". Nie jestem smakoszem, piję tylko w weekendy po kilka drinków. Pierwszy raz jak kupiłem ten trunek to byłem bardzo mile zaskoczony. Na drugi dzień również. Zero kaca. Smak specyficzny, bogaty aromat. Nowe doznania smakowe. Za tą cenę rewelacja. Tak było przez kilka kolejnych butelek w kolejne weekendy. Potem dwa razy kupiłem w tym samym Lidlu po butelce i... nie dało się wypić! Drapało w gardło, zalatywało. Na jakiś czas odstawiłem ten trunek. Po kilku miesiącach powróciłem z ciekawości czy kolejna dostawa do Lidla coś zmieni. Zmieniło się na plus. Myślę, że nie jest to bourbon high endowy ale na low-end zdaje egzamin. Teraz testuję Joe Garreta z Tesco :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek-pijak się nie upiera, choć butelkę testowały trzy osoby - z podobną oceną, z tym, że dwie wymiękły po pierwszym łyku i człowiek-pijak musiał kończyć sam. Teza jest taka - nie ma dobrej whisky za 35 złotych. Człowiek-pijak będzie jej bronił do upartego, ale najlepiej weryfikować ją samemu (zresztą nie jest to jakoś kosztowne).
      Bardzo! Człowiek-pijak bardzo prosi o wpis na temat Joe Garreta! Nie minęło trzydzieści minut jak człowiek-pijak miał go przed oczami (po raz setny?) - ale skończyło się na białych winach marki Tesco po 10 zł za sztukę.
      PS. Tesco ma katalog w sieci! Bez logowania! Z alkoholami! Tu:
      http://ezakupy.tesco.pl/

      Usuń
  9. Na szybko porównując oba trunki (Western Gold z Lidla i Joe Garrett z Tesco) wydaje mi się, że WG jest subtelniejszy w smaku i aromacie. Żeby opinia była w 100% obiektywna, musiał bym mieć przed sobą oba trunki i naprzemiennie je smakować. Niestety WG skończyłem w zeszłym tygodniu, a dzisiaj zacząłem JG. Co do tej ostatniej: zapach mocny, pewny, z delikatną nutą owocową. Smak "czyściocha" nie powalający aczkolwiek ciekawy. Po połączeniu z colą i schłodzeniu kostkami lodu, staje się tym trunkiem, który zdecydowanie bardziej mi odpowiada ;). Pamiętając smak WG i porównując do niego JG jednak ten pierwszy wydaje się bliższy moim kubkom smakowym. Właśnie przypomniałem sobie, zdecydowanie odradzam zakupu whiskey Queen Margot. Kupiłem, wypiłem, kaca przeżyłem i nigdy więcej się nie skuszę :)
    Pod adresem http://www.youtube.com/watch?v=p0TFfKG5UIc jest fajna recenzja wynik jest zaskakujący - 85 pkts na 100 :) Czyli całkiem dobrze.
    Jako ciekawostka w Niemczech Western Gold kosztuje 6USD, a w UK 10USD co w przeliczeniu na plny wyjdzie jakoś 21 i 35pln. W Polsce Lidl nas doi na tym truneczku, i to doi niemiłosiernie!
    Człowiek - pijak, a co z tą Jastrzębią Górą Ty tam mieszkasz, bo nie kminię za bardzo? Pytam ponieważ byłem tam z żoną i córeczką w zeszłym roku, a i jak dobrze pójdzie to po 23 lipca ponownie się tam wybiorę ;)
    Pozdrawiam, Artur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jastrzębia Góra pojawiła się z powodu Domu Whisky - największego wyboru whisky do wypicia (także sklep w sieci - chyba największy wybór w Polsce). Człowiek-pijak jest z serca Polski - stąd brak informacji o niektórych sieciach marketowych. JG jest wspaniałym miejscem na urlop - jedyne klifowe wybrzeże - ale w sezonie jest bardzo tłoczno. Tam praktycznie nie ma plaży - to informacja dla lubiących opalanie. Warto pamiętać, że za IIRP to miejsce uznano za stolicę polskiej turystyki nadbałtyckiej (chodziło o zasiedlanie odzyskanego dostępu do morza) - później pałeczkę przejęła Jurata.
      Bar Max i Dom Whisky nie są może dobrą zachęta dla małoletnich, ale dorośli powinni docenić te miejsca.
      A co do whisky - się powalczy, się napisze. Pozdrowienia.

      Usuń
  10. Mi smakuje Western Gold lepiej niż Jack Daniel's

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie bójmy się i powiedzmy wreszcie, że Western Gold jest lepszy niż Elijah Craig Aged 20 Years Single Barrel. A Jack Daniels to odpady produkcyjne po WG.
    PS. A serio to człowiek-pijak pił WG tylko dwa razy - pierwszy i ostatni - więc na temat jego walorów smakowych ma o wiele mniej do powiedzenia niż stali konsumenci. Jeśli dla kogoś WG jest lepszy niż JD, to ten ktoś zaoszczędził właśnie sporo złotych, co w czasach kryzysu jest do pozazdroszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. WG jest OK,jest identyczny jak Jim Beam,po wielu miesiącach picia Jim'a,postanowiłem wypróbować wersję kryzysową(takie czasy i ciekawość),czyli WG,na którego nawet nie patrzyłem bywając w lidlu,okazał się totalnym zaskoczeniem in plus.Mając końcówkę w buteleczce Jim'a i zakupionego WG,przeprowadziłem degustację i gdybym się odwrócił,a ktoś pomieszał szklaneczki,to nie rozpoznałbym gdzie jest Jim,a gdzie WG,a człowiek-pijak,Ty już przestań pić i zacznij brać leki,bo od picia dynksu(znasz smak),to Ci na głowę pocisneło. I pewnie napiszesz,że taki ze mnie kiper,jak z koziej,ale wypisywanie przez Ciebie takich bredni,to szambo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Jak słusznie zauważono, gust jest rzeczą indywidualną, jednym smakuje dynks, innym WG.

      Usuń
    2. Dobrze powiedziane! Mi osobiście smakuje WG.

      Usuń