Jak już stwierdzono najlepszy arak pochodzi z Libanu. I to nie ten z fabryk Kefraya czy Ksara, ale domowy. Jest on bez problemu dostępny w sklepach spożywczych, 24/7. Ma moc w okolicach 50%, ale jak dobrze poszukać to znajdzie się i 75%. Niestety kiedy człowiek-pijak wybierał się ostatnio do Libanu, chłopaki od Allaha zaczęli się z chłopakami od Jahwe przerzucać rakietami, człowiek-pijak stchórzył, a teraz już go na bilet nie stać, więc tyle wypije libańskiego araku, co mu go dobrzy ludzie podeślą. No i niedawno temu podesłali. Obiekt na zdjęciu za jedyną nalepkę miał cenę. Po reakcji gardła ocenić go można na jakieś 55%. Doskonale przyswajalny, bez problemu można go było mieszać z innymi destylatami. Miła niespodzianka „no name”.
Za to druga butelka ma bogatą etykietę, a na niej podróż przez pół świata. To słynna Lysholm Linie – aquavit, który zapakowano w dębowe beczki i wysłano statkiem w podróż do Australii i z powrotem (kilkarotnie przekroczył równik, co dla Norwegów ma jakieś magiczne znaczenie). Zmiany temperatur, wilgotności oraz kołysanie statku miało uczynić z tego trunku najlepszy wśród akwawitów. Co się nie stało – bo Linie jest słodkie jak gorzka żołądkowa i nawet przypomina ją w smaku. Człowiek-pijak wiedział, że naród który preferuje kminkówkę nie ma pojęcia o destylatowych smakach – Linie mogliby równie dobrze sprzedawać w Lidlu jako amaro. Litrowa butelka oczywiście nabyta na norweskim lotnisku w promocji, więc nie kosztowała zbyt wiele – koło 100 zł. Ale gdyby komuś przyszło do głowy kupować ja w sklepach Vinmonopolet to tam zapłaci ok. 300 zł.

A co tu robią dwa słoiki miodu? Otóż jeden jest tani i pochodzi z Lidla. To miód wielokwiatowy, według etykiety „mieszanka miodów pochodzących z krajów Unii Europejskiej oraz spoza Unii Europejskiej”. Oczywiście bez producenta. To jest właśnie coś takiego jak bourbon z Lidla – cały świat się złożył na te smakołyki. A obok miód polski – akacjowy z wędrownej pasieki pani Genowefy Stańskiej (adres na etykiecie), sporo droższy. Ale że człowiek pijak się na darach Lidla nie poznał (co mu niedawno wytknięto), to nie będzie oceniał smaku. Odlidlujcie się od człowieka-pijaka!